Paweł Ostrowski – Perkusista Stylowy!

Perkusista stylowy! Kto to taki? Jak widać na zdjęciu, elegancki, gustowny, zdyscyplinowany i pełen pomysłów perkusista. Skąd w nim tyle dyscypliny i wytrwałości? Jak wiemy, pewne nawyki wynosi się z domu, a resztę trzeba wypracować sobie samemu. Pojawienie się na rynku dwóch kompletnych perkusyjnych książek, to tylko i wyłącznie zasługa jego ciężkiej pracy oraz nieprzespanych nocy…

Jest jednym z najbardziej pracowitych perkusistów na polskim rynku perkusyjnym ale jak sam mówi – „zbudowałem dyscyplinę na przestrzeni lat, bo z natury jestem leniem”.

Ceni sobie dokładność, profesjonalizm, twardą dyscyplinę i robienie na 100% tego za co się zabiera! Potrafi zrezygnować z bycia aktywnym perkusistą na rzecz zbudowania swoich książek czy filmów, które promuje w mediach społecznościowych, ponieważ robienie wszystkiego na raz nie jest w jego stylu.

Pracując nad tym wywiadem, Paweł wygrzewa się w ciepłej Kaliforni, w której analizuje jeszcze nowości z największych na świecie targów muzycznych NAMM.

Pomyślałem, że kiedy wróci, będzie miał co czytać o sobie, a więc żeby nie popadł w lenistwo po wyprawie za ocean, będzie mógł rozgrzać się wywiadem i zaraz po nim zabrać się do pracy nad sobą, bo w życiu perkusisty nigdy nie jest dość pracy, aby móc odpuścić ;-)…


Skupmy się na Twoich wydawnictwach, które ukazały się na przestrzeni ostatnich miesięcy. Ich tytuły to: „Kompletny Trening” oraz „Perkusista Stylowy”. Gratulacje!

Cieszę się że mogę gościć w Twoim cyklu wywiadów – czuję się zaszczycony, bo zapraszasz tu naprawdę wielkich perkusistów, więc tym bardziej mi miło. Tym bardziej, że jak wiesz podziwiam Cię za motywacyjny sportowo-perkusyjny styl życia, który także preferuję, jednak brakuje mi systematyczności i wytrwałości by tak dzielnie jak Ty mobilizować innych postami poprzez media społecznościowe. 🙂

Bardzo dziękuję Pawle! Jednak skupmy się na Tobie ;-)… Wydałeś dwie wspaniałe książki perkusyjne i gratuluję Ci tak odważnego kroku. Opowiedz nam czym różnią się od siebie te książki, żeby twoi potencjalni klienci mogli wiedzieć czego się spodziewać po tych książkach!

Obie szkoły różnią się koncepcją nauki, sposobem zdobywania wiedzy i samą motywacją do pracy.

Jedna szkoła jest logicznym dopełnieniem drugiej, wynika to z istoty nauki jaką podejmujemy właściwie w jakiejkolwiek dziedzinie.

Wyobraźmy sobie, że chcemy nauczyć się języka obcego, co robimy w tym kierunku? Idealnie jest zacząć od podstaw – uczymy się niezbędnej teorii, gramatyki, ortografii, interpunkcji, koniunkcji, koniugacji i tych wszystkich trudnych słów, od których wymawiania boli nas czasem głowa… 🙂 To bardzo potrzebna wiedza, podstawy, które pozwolą nam osiągnąć biegłość. Taką koncepcją jest “Kompletny Trening”, czyli moja pierwsza szkoła, jaką stworzyłem. Uczymy się podstaw teorii i praktyki, ćwicząc rozmaite umiejętności jakie powinien rozwijać perkusista, czyli m.in. wypracowanie odpowiedniej motoryki gry (technika), szybkości, precyzji, dynamiki, artykulacji, pracując nad brzmieniem, nad koordynacją, poczuciem rytmu (time’m), groovem, ucząc się grania przejść, muzykalności i spójności budowania groovu (także w oparciu o konkretne schematy rytmiczne). Zagadnień jest sporo, zapraszam do lektury, bo nie sposób wszystkich omówić.

Ale zauważmy, że czasem jest inaczej – jedziesz gdzieś za granicę i potrzebujesz dogadać się w obcym języku na poziomie podstawowym, by móc zrobić rezerwację w hotelu, zamówić taksówkę, lub zabrać żonę na kolację i złożyć zamówienie… Okazuje się,że równie skuteczna bywa nauka na gotowych wzorcach językowych – uczymy się konkretnych zwrotów w danym języku i od razu możemy wykorzystać je w praktyce, poszerzając nie tylko słownictwo ale i zasób czysto praktycznych umiejętności, które możemy zastosować od razu, nie wnikając w zasady gramatyki itd.

W ten sposób uczą się dzieci, które łapią język błyskawicznie. Oczywiście w dalszym etapie należy uzupełniać wiedzę o niezbędną teorię, ale nauka na “gotowcach” jest nie tylko bardzo skuteczna, co i przyjemna. I to jest koncepcja “Perkusisty Stylowego”, drugiej mojej szkoły, w której pracujemy na konkretnych przykładach muzycznych. Uczymy się grać znanych w muzyce utworów, analizując ich budowę rytmiczną, zastanawiając się dlaczego zostały zagrane tak a nie inaczej i wreszcie pytając “jak można zagrać to inaczej, może trochę ulepszyć, lub zagrać bardziej po swojemu”.

W szkole tej omawiam ponad 150 utworów, do których dostęp mamy gdziekolwiek (np. YouTube), więc łatwo jest je się do nich odnieść, czy grać razem z nimi (nie mówiąc już o tym, że YouTube pozwala też zmienić tempo odtwarzania, np. zwolnić kawałek, co bywa bardzo przydatne w procesie nauki). Uczymy się na muzycznych “gotowcach”, dzięki czemu nie tylko potrafimy zagrać dany utwór ale też poznajemy nowe rytmy, przejścia oraz charakterystyczne dla danego stylu muzycznego elementy grania. Druga szkoła jest bardziej “muzyczna”, bo opiera się na przykładach muzycznych – omawiam 12 podstawowych gatunków muzycznych i przykłady odnoszą się do tych właśnie gatunków. Pierwsza szkoła natomiast jest bardziej “techniczna”, choć też starałem się duży nacisk kłaść na muzykalność.

Trzeba walczyć do końca…

Jak długo pracowałeś nad tymi książkami?

Technicznie praca nad pierwszą szkołą zajęła mi około 9 miesięcy (wszystko co związane z napisaniem książki, zrobieniem nagrań, zdjęć, filmów, edycją nut itd.), ale praktycznie był to proces wielu lat pracy nad najbardziej skuteczną dla mnie i moich uczniów formą nauki, którą nazwałem “kompletnym treningiem” właśnie.

“Perkusista Stylowy” powstał w zasadzie nieco szybciej – stworzenie książki zajęło mi około pół roku, jednak bazę wiedzy zbieram od ponad dwudziestu lat, bo przez tyle czasu już gram różną muzykę, w różnych stylach, także grając covery, z całą masą zespołów i różnych muzyków. Niezależnie od tego ile co powstawało, mam cały czas świadomość tego, że ciągle się uczę i to jest mój cel – być za rok lepszy niż jestem teraz i móc dawać innym coś nowego, jeszcze lepszego. Tak sobie to jakoś poukładałem w głowie i trudno. 🙂

Czy nie bałeś się, że zostaniesz nie zauważony wśród nadmiaru informacji i wydawnictw na temat perkusji, którą mamy dzisiaj?

To prawda, można utonąć w natłoku informacji i to jest z jednej strony przytłaczające, a z drugiej jest to powód do tego by zebrać cenną wiedzę do “kupy” i aby móc dać innym kompendium rzetelnych, sprawdzonych informacji. Wiesz, jest tylu wyśmienitych perkusistów, że pewnie nigdy bym się nie zdecydował wydać czegokolwiek, gdyby nie to silne poczucie, że chcę dać coś konkretnego na co mam pomysł i wizję. To taka potrzeba misji, aby w jakiś sposób dać innym coś od siebie, pomóc rozwiązać jakiś problem, czy choć w niewielkim stopniu pomóc stawać się lepszym.

Myślę, że ważniejsze od bycia niezauważonym czy pominiętym jest odpowiedzialność jaką na siebie ściągamy, wydając szkołę gry. Tutaj każde zdanie musi być przemyślane 10 razy, bo z materiałów korzystają ludzie, którzy jakby nie było kształtują swoją wiedzę i umiejętności, ufając autorowi. Z tego powodu przede wszystkim skupiam się na tym by dawać możliwie dużo konkretu i wiedzy sprawdzonej, a to czy odzew będzie pozytywny to już sprawa wypadkowa, nie do końca zależna od starań autora. 🙂 Na szczęście dostaję sporo wiadomości od zupełnie obcych osób, którzy dziękują za jedną jak i drugą szkołę i powiem Ci jedno – jest to absolutnie najlepsza zapłata, jaką kiedykolwiek mogłem otrzymać za te ciężkie miesiące pracy nad książkami!

Lekko nie jest…

Czy stworzenie tych książek, jest w pewnym sensie powołaniem do uczenia, bycia nauczycielem?

Myślę, że jest raczej odwrotnie, tzn. doświadczenie płynące z nauczania innych, jak i siebie ( bo jak mawiam, jestem swoim najtrudniejszym uczniem ), powoduje, że rodzi się w głowie pomysł na zrobienie szkoły. Przeniesienie pomysłu na papier to już tylko konsekwencja i formalność, choć nie ukrywam, że bardzo pracochłonna. To co zawsze powtarzam to otwartość głowy – staram się w każdej możliwej sytuacji ulepszać swoje umiejętności i uczyć od każdego, niejednokrotnie też od swoich uczniów, bo tak to powinno działać – nauka to proces działający w dwie strony, jak zasady dynamiki Newtona! Przekazując wiedzę, sam wyciągam z tej nauki możliwie dużo dla siebie. I wreszcie warto powiedzieć o najważniejszym – w naszej branży wiedzieć nie znaczy umieć, więc to że wiem jak zagrać paradiddle, lub cokolwiek innego nie sprawi że będę umiał je zagrać. Dlatego trening własny jest podstawą, bo inaczej staniemy się jedynie teoretykami, zamiast muzykami potrafiącymi grać. A chyba nikt nie chciałby się uczyć wyłącznie od teoretyków, a zresztą – tak naprawdę to najbardziej mnie kręci granie muzyki, trening jest dla mnie sposobem na to by się rozwijać i by “nie zardzewieć”. Od zawsze lubiłem grać dla ludzi i występować, więc dla mnie to jest celem perkusisty-muzyka. Edukacja jest drogą, a efektem – dawanie innym muzyki poprzez występy live.

W jaką grupę odbiorców celowałeś pisząc te książki?

Obie szkoły są adresowane do szerokiej grupy odbiorców – jak to mówią ”jeśli potrafisz wyjaśnić coś tak by zrozumiał to kilkulatek, to znaczy, że naprawdę jesteś w tym dobry”, dlatego staram się możliwie dużo uwagi poświęcać na podstawy, by właściwie poprowadzić tych co dopiero zaczynają, ale też lubię głębiej wchodzić w zagadnienia, pracująć na bardziej złożonych rytmach, podziałach, metrach, itd. Myślę, że obie te szkoły poruszają na tyle szeroki zakres wiedzy, że ci bardziej zaawansowani też znajdą w nich coś dla siebie.

Nie tylko muzyka jest Twoim wyzwaniem i pasją ale również sport, o którym piszesz w pierwszej książce. Jak ważną rolę pełni sport w Twoim życiu i jaki sport uprawiasz?

Jak to często mawiam, z natury jestem leniem ( jak większość z nas ), więc nauczyłem się pracować skutecznie i dość sprawnie, w dużej mierze dzięki swoim pasjom sportowym, które nie tylko wzmacniają ciało, ale przede wszystkim psychikę. Sport także rozwija moją kreatywność, na wiele pomysłów wpadłem wyciskając siódme poty na sali gimnastycznej. Co do dyscyplin… no cóż, jestem amatorem, więc trenuję z pasji, to co sobie wypracowałem przez lata. Tak naprawdę intensywnie ćwiczyłem we wczesnych czasach szkolnej podstawówki ( m.in. karate ), później miałem okres zupełnie niesportowy – przez całe liceum i studia nawet unikałem lekcji w-f. Rozruszałem się z powrotem po studiach, ciało zaczęło się domagać ruchu i to jest najciekawsze, że możemy zacząć w każdym wieku, bo tylko nasze ograniczenia mentalne są przeszkodą. Przekonałem się o tym 2 lata temu, gdy podjąłem decyzję – jako osoba dość sprawna fizycznie, ale zupełnie nie lubiąca biegać – że przebiegnę bez przygotowania dystans 10 km. Decyzja była spontaniczna, więc założyłem że pobiegnę 3 dni później. Warunki? Zerowe przygotowanie, zmieszczenie się w czasie 1 godziny i ciągły bieg, bez zatrzymania. Głupie, nieodpowiedzialne, może idiotyczne ( zwłaszcza gdy dzieliłem się tym pomysłem z biegającymi kolegami ), ale się udało! Nie ważne, że nigdy wcześniej nie przebiegłem więcej jak 2 kilometrów, nie ważne że biegłem w 35 stopniowym sierpniowym upale i w terenie dość górzystym (okolice mostu Milenijnego we Wrocławiu), udało się, rozumiesz? Czułem jak po dwóch kilometrach moje ciało zaraz rozleci się na strzępy, ale przez kolejnych 8 prowadziła już tylko “głowa” – gdybym się poddał i odpuścił w trakcie, trudno by mi było z szacunkiem spojrzeć sobie w lustro… To dziwne doświadczenie nauczyło mnie tego, że nie ważne jak nierealny cel sobie obierzesz, jeśli wzbudzisz w sobie przekonanie, że “zrobisz to i już” to Ci się uda. Jedno wyzwanie generuje następne – stworzyć szkołę na perkusję? Odważyć się?

Po tak spektakularnych i wielkich dziełach jak szkoła Jurka Piotrowskiego, którą od lat tak szanowałem? Zrobić to możliwie najlepiej, poświęcając setki godzin ciężkiej pracy… A później kolejną szkołę, bo znów pojawiło się wyzwanie aby zrobić to dla muzyki i dać innym coś cennego co budowałem przez lata… I do tego zacząć pracę nad drugą szkołą zaraz po wydaniu pierwszej … szaleństwo, to tak jakby znów założyć sobie przebiegnięcie kolejnego dystansu … No cóż, bieganie póki co odpuściłem. Ale pół roku temu przeżyłem inne trudne wyzwanie – ja mięsożerca totalny – 2 tygodnie na diecie Dąbrowskiej, o samych warzywkach i wodzie … Oj też nie było łatwo, uwierz… 🙂

Ale się rozgadałem, miało być o sporcie i dyscyplinach. Od lat interesuję się medycyną naturalną, więc dobre 10 lat temu zacząłem ćwiczyć QiGong ( ćwiczenia fizyczno-oddechowe wywodzące się ze starożytnych Chin ), polecam ten dziwny z pozoru system treningowy każdemu. Od kilku lat pasjonuję się też kungfu, a konkretnie systemem Wing Tsun, więc trenuję w naszej wrocławskiej sekcji, mając ten przywilej szkolić się u najlepszej kadry w kraju. Ponadto dbam o kondycję mięśni głębokich, które wzmacniam robiąc planki (stanie w desce) i ćwiczenia kalistatyczne. Ponieważ lubię się dobrze zmęczyć i potrzebna jest mi duża wytrzymałość, staram się w miarę możliwości czasowych uprawiać treningi obwodowe i tabatę. Różnie z tym czasem bywa, ale ruch fizyczny jest dla mnie raczej nieodłączną
rutyną dnia, a poza tym jak to mawiają ”lepiej się zużyć niż zardzewieć”. 🙂

Zawsze stylowy i w świetnej formie.

Uważasz, że każdy perkusista powinien uprawiać sport?

Zdecydowanie tak, nie tylko wzmacnia psychikę i poprawia koncentrację i skuteczność w tym co robimy, ale w naszej branży jest bardzo istotny, wzmacniając organizm. Osobiście nie narzekam wogóle na ból kręgosłupa, a gram od lat, dźwigając samodzielnie swój sprzęt i grywając na przeróżnych imprezach “użytkowych” po 10 godzin lub więcej. Poza potrzebą odespania nie przypominam sobie jakichś kontuzji, poza zakwasami wynikającymi z treningów sportowych. Było natomiast ciężko gdy nie trenowałem, dlatego polecam oswoić się ze sportem – to wyjątkowo przyjemne źródło endorfin, naprawdę! Najtrudniej jest tylko zacząć, później sport już uzależnia. 🙂

Cenię cię bardzo za dokładność, precyzję i jakość twoich materiałów. Obserwuję cię w mediach społecznościowych i wszystko co publikujesz, jest absolutnie profesjonalne. Zawsze stawiasz na wysoką jakość?

Oj dziękuję Pawle, dla mnie to jeszcze długa droga do doskonałości. Staram lisię poprawiać jakość swoich materiałów, także artykułów i filmów, ale myślę że jeszcze sporo przede mną, szczególnie w dziedzinie filmowej, która jest bardzo wymagająca i czasochłonna, gdy robimy wszystko samemu, w pojedynkę.

Czyli jednak warto się starać, poświęcać czas i pieniądze na profesjonalne nagrania, które później puszczamy w sieć?

Zdecydowanie warto, jeśli tylko mamy taką możliwość, lub inaczej – na ile pozwalają nam fundusze, starajmy się nie oszczędzać na jakości. Finanse często nas ograniczają, ale szukajmy złotego środka, tzn. tylko ile możemy zainwestować w sprzęt nagraniowy, studio, czy profesjonalnego kamerzystę, warto to robić. Z tego powodu nie oszczędzałem np. na fotografach tworząc swoje książki (m.in. okładki, które mógłbym przecież zrobić samemu lub ściągnąć jakiś gotowy szablon). Myślę, że receptą na to czy warto coś wypuścić jest umiejętność wyczucia odbiorcy, jego potrzeb – czy mój materiał będzie w jakikolwiek cenny dla Janka, Patrycji, czy Mariusza? Czy coś zyska oglądając film, albo czytając mój artykuł lub książkę? A może chcę tylko zaspokoić własne ego popisując się przed kamerą?

Ciekawi mnie czy pisałeś obie książki równocześnie czy miałeś jakieś odstępy czasu?

J.w. Skończyszy pierwszą, zacisnąłem zęby (oraz pośladki..) i zabrałem się za drugą, dlatego, że obie koncepcje nauki wydają mi się spójne i uzupełniające, więc nie chciałem aby cokolwiek mi umknęło, gdy zrobię sobie przerwę. Poza tym, już chyba wspomniałem, że jestem leniwy z natury .. gdybym nie zmotywował się od razu to pewnie by mi się odechciało, bo wiem ile pracy było przy produkcji pierwszej szkoły.

Jak Twoja rodzinka wytrzymuje Twój pracoholizm? 😉

Hmm… musiałbym spytać żony i córki… ale szczerze mówiąc to trochę się boję. 🙂 Staram się coś po sobie zostawić na dłużej i wybiec poza schemat codzienności, która jest bardzo absorbująca już w codziennych czynnościach, dlatego potrzeba naprawdę silnej motywacji by pomimo zmęczenia i miliona spraw codziennych, konsekwentnie realizować swoje plany. Ja chyba też nauczyłem się takiej specyficznej postawy “walki z samym sobą”, która powoduje że nie odczuwam potrzeby rywalizacji z innymi, czy żywienia do innych pretensji za cokolwiek (czego niestety doświadczamy czasami, ponieważ niektórzy ludzie nie są w stanie wybaczyć nam tego, gdy zacznie nam coś wychodzić, nie czując tego ile nas to kosztowało pracy i trudu), za to czuję że podejmuję bardzo ekscytującą ”walkę” ze swoimi słabościami i każda wygrana, którą jest nawet drobna czynność, którą zrealizuję, daje mi mnóstwo radości. To tak jak w sporcie mamy tzw. “złote powtórzenia”, czyli wtedy gdy podczas treningu czujemy, że nie jesteśmy już w stanie zrobić więcej powtórzeń, trzeba się przełamać i pójść o krok dalej – te powtórzenia mają największe znaczenie w rozwoju naszej siły, czy sprawności.

Podobnie jest z wyzwaniami jakie stawiamy sobie zawodowo – gdy balansujemy na granicy wytrzymałości i progu bólu i zmęczenia, jesteśmy w stanie dokonać czegoś, czego normalnie byśmy się nie podjęli. I wtedy dopiero bardzo powoli, zauważamy pierwsze efekty naszej pracy. Później będzie już tylko ciężej, ale za pierwszym efektem pojawi się w końcu drugi, trzeci itd. Taki już urok życia – bez ciężkiej pracy nie uzyskamy zadowalającego efektu. A z drugiej strony trzeba pamiętać, że jakikolwiek sukces jest okupiony wieloma porażkami. Grunt to codziennie rano szukać powodu dla których mogę i powinienem, zamiast dołować się tym co się nie udało i ciągle nie udaje.

Wracając do pytania, już tak bardziej poważnie niż na początku, wiesz Paweł jak to w małżeństwie bywa – czasem trzeba się jeszcze bardziej postarać, by żona wybaczyła później to, że naprawiasz przez 2 tygodnie kran, lub wieszasz regał przez 3 miesiące. 🙂

Pierwszą książkę wydałeś dzięki wsparciu wydawnictwa muzycznego ABSONIC, ale drugą już wydałeś sam, dlaczego?

Wydając samemu mam dużo większą kontrolę nad całym procesem twórczym (chociaż Absonic zaufało mi całkowicie w procesie produkcji pierwszej szkoły), ale także dystrybucyjnym. Jestem bardzo wdzięczny Absonic’owi że wydało moją pierwszą szkołę i jestem pewien, że będziemy współpracować, także przy dystrybucji drugiej szkoły.

Wiara czyni cuda!

Powiedz mi, czy wydanie tych szkół na perkusję, wpłynęło na Twoją karierę perkusisty, w sensie czy telefon zaczął częściej do ciebie dzwonić i posypały się jakieś konkretne propozycje?

Raczej rzadziej … 🙂 Niestety chcąc stworzyć coś cennego musimy się całkowicie zaangażować, poświęcić, wierząc że ma to sens i że to co robimy będzie żyło dłużej niż przez kolejne miesiące. Dlatego raczej byłem zmuszony nieco się dystansować od tego co lubię, czyli uczęszczania na jam session, spotkań z przyjaciółmi, perkusistami, prowadzeniem warsztatów itd. Tworzenie szkoły to długi proces, wierzę, że kolejne tego efekty przerodzą się na spotkania z perkusistami, prowadzone warsztaty, bo bardzo lubię tego typu działania, ale jest to proces długotrwały, więc trzeba się poświęcić tej całej masie spraw, rozwijając konsekwentnie i powoli swoje działania. Na tym etapie jeszcze domykam sprawy związane z dystrybucją książek, więc nie jest łatwo, choć z drugiej strony
widzę już ”światełko w tunelu”, więc mam w planach trochę odżyć “muzycznie”, także współtworząc kilka nowych projektów muzycznych, o których jednak za wcześnie jeszcze by mówić.

Jak wielkie zainteresowanie wśród perkusistów/muzyków i nie muzyków budzą Twoje książki?

Pomimo znikomej reklamy, bo nie znam się za bardzo na niej, jest zainteresowanie i to mnie cieszy. Jak jednak wspomniałem, nie zależy mi na tym by sprzedać jak najwięcej książek w jak najkrótszym czasie, ale by pozostawić po sobie coś cennego, co mam nadzieje będzie służyć ludziom na lata, więc nie mam specjalnego ciśnienia, by bić rekordy sprzedaży.

Same książki to nie wszystko, bo do książek nagrałeś podkłady mp3 z różnymi stylami muzycznymi. Z kim realizowałeś te podkłady i czy miałeś wsparcie od kolegów muzyków czy wszystko robiłeś sam?

W pierwszej szkole “Kompletny Trening” pomógł mi świetny basista, Karol Kozłowski, nagrywając basy do ćwiczeń groov’eowych, do lekcji. Ja wzbogaciłem ścieżki basu o loopy i podkłady klawiszowe, a poza tym samodzielnie wszystko nagrywałem. Niestety przekonałem się o tym, że nikt za mnie nie zrobi całej roboty, nie mniej jednak, staram się korzystać z wiedzy i doświadczenia mądrzejszych kolegów, jeśli chodzi o kwestie realizacji nagrań, edycji i nie tylko.

Czy podkłady mp3 są dołączone do książek czy można je gdzieś kupić i ściągnąć w Internecie?

Pierwsza szkoła zawiera podkłady mp3 załączone na płycie CD, jednak szybko zorientowaliśmy się, że nie każdy już posiada CD-ROM w swoim komputerze (ja np. nie mam), więc pliki są dostępne także online (użytkownicy piszą do mnie w tej sprawie na podany w książce adres email i udostępniam im pliki online na dysku). Z tego samego powodu druga szkoła jest ilustrowana plikami mp3 dostępnymi już tylko w formie online – plików do ściągnięcia. W książce znajduje się adres, pod którym można ściągnąć pliki (czyli wszystkie ćwiczenia szkoły nagrane w mp3) oraz kod QR do ściągnięcia, bo część osób woli korzystać z czytnika kodów.

Bez oddania nie ma zaangażowania!

Twoje podejście do gry na perkusji, mam na myśli profesjonalizm i dyscyplinę, przypomina mi mojego największego idola Thomasa Langa. Trafiłem z komplementem?

Dzięki, ale niegodny jestem takich porównań. Raczej przez większość życia zawodowego zmagałem się z problemem braku systematyczności ćwiczenia. Wypracowałem nawyk systematycznej pracy z instrumentem, ale przez to że technika sama w sobie nigdy mnie nie fascynowała, raczej muzyka wymusza i pobudza moją aktywność muzyka-perkusisty, więc chyba raczej bliżej mi do koncepcji Gary Nowaka, czy Willa Kennedyego, oczywiście nie mówiąc o tym, że są to wzorce niedoścignione, bohaterowie którzy stoją na moim podium idoli, będąc jednak bardzo odległymi bohaterami, ze względu na swój poziom gry.

Skąd w Tobie ta dokładność, dyscyplina, profesjonalne podejście, ktoś cię tym zaraził czy sam to w sobie zbudowałeś?

Zacząłem więcej od siebie wymagać, otwierać swoją głowę i “uszy” na to że ciągle jest “prawie”, że jest dość równo, ale ciągle słychać ten klik pomiędzy uderzeniami itd. Uważam, że jeszcze sporo pracy przede mną, ale mam też dosyć zdrowe podejście do pracy –
ćwiczę tyle i to co jest mi potrzebne w graniu muzyki, którą gram na codzień. Grałbym pewnie szybciej, bardziej efektowniej, czy precyzyjniej, gdyby sytuacja muzyczna tego ode mnie wymagała, więc staram się jednak coraz więcej od siebie wymagać, by w
jakimś stopniu, choćby minimalnym posuwać się do przodu. Pora na kolejny cytat, tym bardziej mało perkusyjny. Jak mawiał wielki nasz rodak, Jan Paweł II: “Wymagajcie od siebie dużo, nawet jeśli inni od was nie wymagają”. Na tym to chyba polega, jak myślę.

Czy masz jeszcze jakieś pasje, o których nie wiem poza muzyką, sportem i rodziną?

Tak, mam jeszcze kilka ciekawych pasji, ale chciałbym aby nadarzył się jeszcze powód do kolejnej rozmowy, więc na razie nie zdradzę nic na ten temat… 🙂

Ok. Siedzisz sobie teraz w domku, patrzysz na swoje dwie wspaniałe książki i myślisz, zrobiłem już wszystko i teraz czekam na propozycje, czy myślisz, jest dobrze, ale chcę żeby było jeszcze lepiej, bo jeszcze wiele przede mną?

Chciałbym osiągnąć jakiś stopień nasycenia, ale jak to mówią ”im dalej w las, tym więcej drzew”. więc po napisaniu dwóch książek, raczej myślami jestem już o kolejne kilka kroków dalej, tylko cholera – jak tu wydłużyć dobę, by zrealizować choć połowę swoich następnych planów?

Mieszkasz we Wrocławiu, pięknym i pełnym życia mieście. Jak wygląda to od strony muzycznej, czy muzyka tętni tam życiem?

Wrocław to urocze miejsce, bogate muzycznie i obfitujące w różne ciekawe projekty. Jednak z perspektywy muzyka ważne jest by wychodzić poza swoją strefę komfortu, czyli np. grając w jednym zespole nie ograniczać się tylko do tej samej grupy muzyków, wiesz co mam na myśli. Z jednej strony masz swoją ekipę ludzi, z którymi świetnie się zgrałeś i czujesz się komfortowo, a z drugiej, nie można się ograniczać tylko do grania z tymi samymi ludźmi, bo grając różną muzykę i z różnymi artystami, zawsze wnosimy coś świeżego. Myślę że to jest też przyczyną sukcesu tak wielkich muzyków jak Vinnie Colaiuta, Dennis Chambers i wielu innych, nie mówiąc o naszych rodzimych wirtuozach pokroju Michała Dąbrówki, Roberta Lutego, Czarka Konrada i wielu, wielu innych…

Znowu odniosę się do sportu ( wiem, nuda, ale to już końcówka naszej rozmowy 🙂 ), jeśli ćwiczysz stale te same mięśnie i w ten sam sposób to trening nie jest efektywny – musimy zmieniać systemy treningowe, wychodzić z tej strefy komfortu, aby móc się rozwijać. Tak z perspektywy lat, najbardziej rozwojowe dla mnie były momenty w sumie dość przykre, gdy kończyłem współpracę z jakimś muzykiem, czy zespołem, wtedy wchodziłem w nowe przestrzenie i tereny muzyczne, co pozwalało mi się w jakiś sposób rozwinąć, nabyć nowych umiejętności itd.

A może by tak zamieszkać w Kalifornii? ;-)…

Gdybyś miał wybrać miejsce na świecie, gdzie chciałbyś rozwijać swoją karierę perkusisty, gdzie byś wyjechał?

Nie wiem jak odpowiedzieć na to pytanie. Oczywiście większe miasto, czy kraj stwarza większe możliwości, jednak z drugiej strony – gdy jesteśmy konsekwentni, pracowici i pracujemy nad sobą pomimo przeciwności losu, prędzej czy później przełoży się to na efekt, jak sądzę. Wtedy miejsce nie będzie miało znaczenia, bo gdy będziemy wartością samą w sobie to inni będą nas zapraszać do swoich miejsc na świecie, aby przekazać im swoją wartość, czy to w postaci koncertu, czy warsztatów. Oczywiście istnieje bariera językowa i to jest kolejne z moich wyzwań – by doskonalić się w komunikacji, chociaż na poziomie płynnego języka angielskiego – ale myślę, że konsekwencja jest nam furtką do bram, które chcemy w życiu otworzyć.

Chciałbym żebyś na koniec opisał jak wygląda dzień perkusisty Pawła Ostrowskiego?

Lubię zacząć od samego rana, aktywnie zacząć dzień.

Skoro już pytasz o tak osobiste sprawy to okej, zdradzę parę swoich codziennych tajemnic. 🙂

Staram się zacząć nowy dzień jeszcze przed pójściem spać – nakręcić się tym co czeka mnie kolejnego dnia, wcześniej planując cały tydzień (rozpisanie zadań na każdy dzień nie tylko ułatwia organizację, ale też oczyszcza głowę). Wstając rano działam już na pewnej nakrętce, lubię jednak zacząć dzień aktywnie, tak więc pierwsza z rutyn to krótka gimnastyka poranna (zwykle to paręnaście minut ćwiczeń formy kungfu – siu nim tao, chum kiu, krótkie kardio, czasem qi gong, jak wystarczy czasu), a później staram się siąść za bębnami (jeszcze na czczo, jedynie o porannej kawie). Po około godzinnych ćwiczeniach (zwykle przynajmniej 30 min poświęcam na ćwiczenia werblowe), jestem już na tyle nakręcony, by oddać się twórczej pracy – i zjeść śniadanie 🙂 – przy perkusji, a także pracując nad swoimi pomysłami perkusyjnymi, jak też spełniając obowiązki redaktora naczelnego portalu infodrum.pl. Dalsza część dnia uzależniona jest od aktualnych planów, choć w tygodniu zazwyczaj mam jakiś wieczorny trening (to też bardzo dobrze nakręca na aktywność dnia następnego), lub granie.

Przy okazji robię sobie jeszcze kilka planków i w miarę możliwości czasu, siadam jeszcze do bębnów, choć zwykle nie jest to dłużej niż po 0,5-1 godziny jednorazowo. Nauczyłem się pracować intensywnie, ale w krótkich interwałach czasowych. Podziwiam ludzi, którzy ćwiczą po 6,8,10 godzin dziennie, ja tak nie umiem.

Chciałbyś komuś podziękować za to kim jesteś dzisiaj?

Lista jest tak długa, że krócej byłoby wymienić tych, którzy nie przyczynili się do tego kim jestem, ale uważam, że zdecydowanie lepiej zachowywać w pamięci tych, którym jesteśmy wdzięczni za to co mamy. Poza tym, że moją wartość określa to na ile pomocny jestem innym ludziom, więc moim pragnieniem jest to by móc zmieniać czyjeś życie na lepsze, bo to daje mojej egzystencji największą wartość. Gdyby nie ludzie, dla których mogę robić to co robię, nie reprezentowałbym jako jednostka jakiejś większej wartości jak sądzę. I myślę że to brutalne, ale dobre podsumowanie – jesteśmy warci tyle ile dobra wnosimy w życie innych ludzi.

Dziękuję za wywiad i do zobaczenia na scenie ;-)…

Dziękuję Pawle, do zobaczenia! Pozdrawiam!

Przygotował: Paweł 'Mr. Sticky’ Larysz

Zdjęcia: archiwum Paweł Ostrowski