Krzysztof Dziedzic – TEMPO…

Jeden z niewielu tak barwnych polskich jazzowych postaci w świecie perkusji, o której mówi się, że „wszyscy grają jazz, ale Krzysiu to jest petarda”, i to prawda, bo przecież oprócz szczęścia, miejsca czy czasu i odpowiednich ludzi, trzeba przede wszystkim coś potrafić, coś sobą reprezentować, mieć to coś, co przyciąga i czaruje, a ten człowiek ma do powiedzenia więcej niż może nam się wydawać.

Jest człowiekiem renesansu, który niesie za sobą ciągle jakieś zmiany, nowości i dba o to, aby systematycznie rozwijać swoje pomysły, których z pewnością będzie jeszcze wiele. 

Jego najnowszy i zarazem pierwszy album solowy zatytułowany Tempo, przerósł moje oczekiwania, bo spodziewałem się klasycznej płyty jazzowej, której nie jestem miłośnikiem, a dostałem ogromny cios w szczękę, która opadła mi na ziemię i ciężko miałem ją podnieść, tym bardziej, że Krzysiek ma mocny cios, bo jego drugą pasją jest sport, a dokładnie boks, który trenuje od lat, więc trzeba nie niego uważać ;-)…

Album Tempo, to dla mnie dawka światowej półki jazzu, a jak to nazwał Krzysztof – Hip Social Jazz Music. Bardzo ciekawa mieszanka, ale robi wrażenie, bo kiedy włączasz płytę i mylisz, że zaraz będziesz przełączał numery to, jesteś w wielkim błędzie, bo trudno się od niej oderwać i zanim się obudzimy ze snu, płyta dobiega końca i nie wiesz kiedy to się stało, ponieważ ma w sobie taką głębie dźwięków, emocji, energii i pasji, że można się zapomnieć podczas jej słuchania…

Przed wami Krzysztof Dziedzic i jego solowy album Tempo! 

Krzysiu, skąd inspiracja do napisania solowej płyty?

Inspiracją było całe moje dotychczasowe życie muzyczne, 20 lat grania z różnymi muzykami po całym świecie, a moja ostatnia, a zarazem pierwsza wycieczka do Nowego Jorku latem 2016 roku, była czymś wielkim, jak wycieczka Muzułmanów do Mekki, która utwierdziła mnie, że nie mogę już robić nic innego jako muzyk, tylko muszę nagrać płytę solową i zacząć ją grać, nie zwracając uwagi na nic poza tym.

Czy to twój pierwszy album solowy?

Tak, to, mój debiut. Nagrałem wiele płyt z różną muzyką, ale ta płyta jest od a do z, absolutnie moja, wymyśliłem sobie wszystko sam i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy.

Bardzo oryginalny tytuł płyty i mnie się kojarzy pozytywnie, coś się dzieje, raz szybciej, a raz wolniej i do przodu. Czy ten tytuł to, wynik szybkiego tempa, w którym dzisiaj żyją ludzie na całym świecie czy jednak chodzi o coś innego, bardziej osobistego?

Tytuł tempo, wpadł mi do głowy nagle, podczas nagrywania płyty. Jechałem na sesję nagraniową do Warszawy i jechałem trochę szybko bo jak to zwykle bywa, czasu brak i podczas podróży dowiedziałem się, że jeden z kolegów nie dojedzie na sesję i mimo iż ta wiadomość rozbiła mi plan sesji, uśmiechnąłem się w głębi siebie, dodałem gazu i napisałem jeden z numerów, który znajduje się na płycie i gramy go w trio. Ogólnie, całe moje życie toczy się w ciągłym tempie, raz wolniej, raz szybciej, ale cały czas do przodu i dlatego postanowiłem, że taki będzie tytuł mojej solowej płyty.

Jeszcze bardziej ujęły mnie tytuły utworów, które nazwane są różnymi tempami. Nazwanie utworów tempami to mega sprawa i na pewno nie zrozumiała dla wielu, bo zazwyczaj są to jakieś nazwy, ale wiem że ty jesteś pozytywnie odjechanym artystą, więc pasuje to do ciebie idealnie. Czy każde z tych temp, to uczucia, które towarzyszyły ci podczas nagrywania danego utworu?

Utwory są ściśle związane z tytułem płyty, a więc postanowiłem je tak nazwać czyli BPM ( beat per minutes ). Nie zastanawiałem się nad tym, po prostu zaczynałem grać, a chłopaki za mną i tak powstawały te utwory i ich tempa. Absolutna improwizacja, ale jestem pewien, że nasze samopoczucie podczas nagrywania, jest bardzo odczuwalne w tych utworach. Dlatego kocham grać taką otwartą muzykę, bo tutaj nie da się niczego ani nikogo oszukać.

Nie gram jazzu ale kocham go słuchać i uważam że twój album jest grubo odjechany, ponadczasowy moim zdaniem. Czy to co słyszę podczas słuchania tej płyty to, twoje zwariowane, niespokojne, wciąż poszukujące wnętrze, twoje emocje, uczucia?

Dziękuję, cieszę się że ci się podoba. Nie jestem pewien czy można ją nazwać jazzem. Są tam elementy muzyki jazzowej jak swing czy improwizacja, ale jest też wiele innych dlatego, nazwałbym ją bardziej Hip Jazz Social Music. Social Music, bo jej brzmienie w dużej mierze, zależy głównie od relacji międzyludzkich, pomiędzy muzykami jak i odbiorcami. Ma elementy hip hopu, hip jest bez hopu ;-)… Dlatego Hip Social Jazz Music, a idąc dalej, za Milesem Davisem – Social Music ( określenie, które zostało użyte w filmie o Milesie Davisie ).

Płyta Tempo to, klasa światowa. Czy myślisz, że ludzie pokochają twoją muzykę, czy nie dbasz o to?

Oczywiście, że bardzo chciałbym żeby ludzie pokochali moją muzyką, ale nie jest to głównym motorem napędowym do działania. Jeśli się spodoba to super, a jeśli nie to trudno. Fajnie gdy ludzie mają opinie o muzyce, to dla mnie ważne, a czy jest dobra czy nie to już inna sprawa, ale najważniejsze to, żeby nie byli obojętni bo to jest najgorsze.

Gdzie i z kim nagrywałeś album?

Album nagrywałem w studio S3 w Warszawie. Realizatorem był pan Regulski i nagrał mi wspaniale moje bębny. Jestem bardzo zadowolony, chyba najbardziej z moich dotychczasowych nagrań. Mastering robił mój wielki przyjaciel i kompan muzyczny Robert Kubiszyn, który gra na tej płycie na basie. Na instrumentach klawiszowych Piotr Wyleżoł, Kuba Więcek – saksofony. Dj Eprom TRNTBL, Apostolis Anthimos ( gitarzysta SBB ).

Kolejność utworów na płycie jest przemyślana czy ułożyłeś je w kolejności w jakiej je nagrywałeś?

Utwory połączone są w jedną całość i przechodzą jeden w drugi. Każdy numer składa się z schowanych dwóch lub trzech miniatur, dlatego ludzie, którzy naprawdę przesłuchają mojej płyty, mogą dotrzeć do jej wnętrza i odkryć szczegóły, które zawarłem w utworach, dlatego ułożenie utworów nie jest przypadkowe.

Okładka jest bardzo dynamiczna i magiczna. Kto zajmował się stroną graficzną?

Grafika albumu i jej kształt, był w większości zrobiony przez wytwórnię. Miałem duży wpływ na pomysł wiru, który jest przedstawiony na okładce i podoba mi się to bardzo. Na okładce chciałem zamieścić odzwierciedlenie wiru energetycznego, ponieważ wierzę że wszystko jest oparte na energii, która wiruje a nie stoi. Wierzę bardzo głęboko w wymianę energetyczną pomiędzy muzykami jak i odbiorcami. Po promocyjnym koncercie w Bielsku, nie mogłam spać, ponieważ byłem tak bardzo naładowany faktem, że 300 istot ludzkich, koncentrowało swoją uwagę na nas. Ja odczuwam to od lat, dlatego uwielbiam przebywać między ludźmi i dzielić się z nimi energią. Jestem od tego uzależniony ;-)…

Życzę sobie i światu więcej takich ponadczasowych artystów jak Ty! Czy to był odpowiedni moment w twoim życiu na nagranie tego albumu?

Czas absolutnie idealny!

Jakie plany związane z płytą, promocja, trasa itp?

Plany to głównie festiwale. Zagraliśmy niedawno koncert na Zadymce Jazzowej i działa to tak, że jeśli jest super, to idzie fama i wpadają kolejne koncerty i chyba nie poszło źle, bo już wiem, że gramy 1 maja na Wiośnie Jazzowej w Zakopanem i Jazz nad Odrą we Wrocławiu, który odbędzie się 26-30 kwietnia tego roku. Potem kilka grań w europie, które już się pojawiły.

Krzysztof Dziedzic od siebie…

Chciałbym tą płytę grać z muzykami, z którymi ją nagrałem ale wiem, że będzie to trudne, ponieważ są oni zajętymi muzykami ale to daje mi komfort grania z różnymi muzykami w różnych składach. Moje znajomości z czasów koncertowania z Nigelem po całym świecie, mogą teraz zaowocować i będę mógł wrócić i znów zagrać np. z ziomkami z Malezji.

Podziękowania dla rodziny!

Najmocniej chciałbym podziękować mojej żonie i rodzinie, bez której nagranie płyty byłoby niemożliwe. Kiedyś myślałem, że granie jest dla mnie najważniejsze ale dziś już tak nie jest i jestem pewien, że rodzina i ludzie są najważniejsi. Bez muzyki byłoby ciężko, ale dałbym rade, a bez rodziny nie dałbym rady żyć, a już na pewno grać.

Płytę  Tempo, można kupić klikając w podane poniżej linki:

http://store.for-tune.pl/dziedzic-tempo

https://www.facebook.com/dziedzickrzysztof/

 

Materiał przygotował: Paweł 'Mr Sticky’ Larysz

Zdjęcia: archiwum Krzysztof Dziedzic