Meinl Drum Festival 2016 w warszawskim teatrze Roma!

         teatr

          Meinl Drum Festival to już od lat zapisany w historii muzyki, jako jeden z największych, jeśli nie największy, festiwal perkusyjny, gdzie pojawiają się najlepsi perkusiści z całego świata – pisząc najlepsi, nie mam na myśli popularni, ale absolutni profesjonaliści z wielką pasją.

Przez ostatnie lata firma Meinl nabrała wielkiego rozpędu, rozwinęła swój festiwal do rangi najwyższej i co ważne, nie ogranicza się tylko do niemieckiej ziemi i niemieckich artystów, lecz stawia na cały świat, co jest bardzo odważnym krokiem, bo dzisiaj mało która firma stawia tak mocno na promocję swojej marki oraz na artystów, którzy grają na ich instrumentach.

Oczywiście, znajdą się tacy i muszę to napisać, którzy będą marudzić, że, po co organizować takie festiwale, jaki to ma cel itd… Ale przecież jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził! Mamy wolny rynek i każdy może robić to, na co ma ochotę, ale najważniejsze – robić to na najwyższym poziomie, bo tzw., dziadostwa na rynku nie brakuje                 i momentami smród unosi się tak wysoko, że nie ma czym oddychać.

W świecie show biznesu i biznesu trzeba mieć umysł otwarty, być elastycznym, wychodzić naprzeciw, proponować ludziom zmiany, nowinki, zachęcać ich czymś, czego jeszcze nie było i dawać ludziom rozrywkę, która ma niepowtarzalny klimat i to właśnie stara się realizować firma Meinl.

I dlaczego nie mieć zdrowego dystansu do siebie, tego co robimy i na czym gramy? Trzeba mieć, bo przecież można popaść w jakąś chorą jazdę typu – przecież jestem endorserem innej marki blach, więc nie mogę się wypowiadać na temat innej firmy – pytanie dlaczego? Przecież nie pluję na firmy z którymi współpracuję, tylko buduję swoją bazę i inspiruję się innymi firmami, które uważam, że wykonują równie dobrą robotę. Takie otwarte podejście do tematu i życia daje nam większe możliwości!

Niestety nie mogłem tam być, ale w ten dzień równie dobrze się bawiłem! Dlatego ten artykuł, przedstawiony jest oczyma widza, który przeżył to na własnej skórze…

Po raz pierwszy w Polsce, z czego możemy być ogromnie dumni, zagrał Meinl Drum Festival, a jak było i jakie towarzyszyły emocje temu wydarzeniu, opowiedzą sami uczestnicy, którzy brali udział w tym festiwalu w różnych postaciach.

 

Matt Halpern ( Periphery )

matt

Jesteś bardzo zapracowanym perkusistą, ale mimo to znalazłeś czas, żeby przyjechać do Polski na Meinl Drum Festival.

Festiwal był świetny i był to dla mnie wielki zaszczyt dzielić jedną scenę z tak wspaniałymi perkusistami  i spotkać wielu przyjaznych ludzi z Polski.

Jednak to nie był twój pierwszy raz, kiedy odwiedziłeś Polskę. Pojawiłeś się wcześniej ze swoim zespołem Periphery na festiwalu w Krakowie, na którym miałem wielką przyjemność być i przeżywać wasz koncert, to było po prostu zajebiste! Czy granie dla polskiej publiczności jest ekscytujące?

Polska zawsze jest niesamowitym miejscem do grania koncertów. Fani tutaj są zawsze bardzo przyjacielscy i entuzjastyczni i zawsze myślę o tym, aby wrócić do was jak najszybciej.

Jesteś nauczycielem, prowadzisz warsztaty perkusyjne, grasz w zespole i robisz to z wielka pasją. Czy uważasz, że tego typu festiwale są w pewnym sensie lekcją dla fanów perkusji czy to zupełnie nie o to chodzi?

Festiwal jest w pewnym sensie rodzajem edukacji i inspiracji dla perkusistów, ale myślę, że przede wszystkim to świetna zabawa dla wszystkich, gdzie można przeżyć niepowtarzalne emocje. Jest to zabawne i ekscytujące, ale jeśli może to wpłynąć w sposób edukacyjny na uczestników, to również jest super!

Matt, co daje ci więcej emocji w twoim muzycznym życiu, uczenie gry na perkusji czy występowanie na scenie i bycie w trasie?

Kocham uczyć i grać. Dla mnie jedno i drugie sprawia mi mnóstwo radości.

Powiedz mi od siebie, co myślisz o MDF w Polsce?

Meinl Drum Festival w Polsce był ogromnie wielkim doświadczeniem. Publiczność była bardzo entuzjastyczna i oczywiście wszyscy obecni perkusiści to bardzo utalentowani perkusiści.

Meinl Drum Festival to po prostu jedna wielka rodzina, począwszy od organizatorów, artystów, technicznych aż po sprzęt, a więc być częścią tej rodziny i wystąpić dla polskich fanów, to naprawdę wielki zaszczyt!   

 

Rafał ‘Zwierzak’ Habrajski ( Drummers From Hell )

zwierzak

Zwierzaku, tak sobie pozwolę zwracać się do ciebie, bo tak na ciebie mówią w środowisku muzycznym, więc nie muszę nikomu tłumaczyć kto to jest „Zwierzak” ;-)…

Jesteś fanem ostrego gatunku muzycznego w ogólnym jego pojęciu, czyli metalu i jeździsz za tą muzyką, gdzie się tylko da, więc trudno cię zaskoczyć czymkolwiek w tym temacie. Wiem, że nie jesteś zamknięty tylko na metal i ostatnio gościłeś nie pierwszy raz na tym festiwalu, ale pierwszy raz w Polsce, na Meinl Fesitval, który odbył się w teatrze Roma.

Witam Pawle!

Tak jak mówisz… Zdecydowanie jestem zwolennikiem metalowego, ekstremalnego uderzenia. Jeżeli chodzi o całość muzyki, jak i o sam instrument. Czyli nasze ulubione bębny ;-)…

Ale kiedy jest możliwość obejrzenia „pierwszej ligi” perkusistów na jednym festiwalu, nie odmawiam sobie takiej możliwości. Nawet, kiedy nie jest to Metal  lub nie tylko Metal… A dodatkowo był to Meinl Festiwal, a nie jakiś tam przypadkowy. Tym bardziej była to fajna okazja, bo jest to impreza rzadko wyjeżdżająca  poza swoją bazę, czyli głównie odbywa się w Niemczech,                   w fabryce Meinl.

Jak się bawiłeś na tym festiwalu i jakie wyniosłeś wrażenia?

Bawiłem się świetnie!!! Wrażenia są bardzo pozytywne. Zaskoczę Cię. Koncert, który zrobił na mnie niesamowite wrażenie, to recital Robert Luty!! Oczywiście Daray i reszta wykonawców też ale Robert na pewno miał przewagę, grając           z żywymi muzykami. Bardzo podobał mi się też występ Matta Halperna. Pomijając sam aspekt muzyczny, podobało mi się to, co mówił o zachowaniu za bębnami. Było to dość bliskie mojemu sercu i  bardzo się z tym identyfikuję. Mimika i zachowanie za perkusją, czyli chodzi o to, żeby być sobą!  Znasz mnie        i wiesz o co mi chodzi… Poza tym dobrze to rokuje na przyszłość     i nie tylko chodzi  o ten festiwal, ale ogólnie o imprezy perkusyjne w Polsce.

Jak już wspomniałem, nie był to twój pierwszy raz na MF, więc możesz mi powiedzieć, czym się różnią od siebie niemiecka edycja od polskiej lub jaki mają wspólny mianownik?

Wspólnym mianownikiem na pewno jest organizacja. W Niemczech jak i w Polsce firma Meinl zrobiła to na bardzo wysokim poziomie. Co do Polski, urzekło mnie miejsce, w którym wszystko się odbyło, czyli warszawski teatr Roma. Kiedy wszedłem do sali teatralnej, już wiedziałem, że będzie dobrze.  W Niemczech odbywało się to po prostu w dużym hangarze, w jednym z budynków fabryki. Zdecydowanie bardziej podobała mi się miejscówka w Polsce!

Wejdę jeszcze głębiej, czy może w Polsce ten festiwal został zorganizowany lepiej niż w jego rodzinnych stronach?

Postaram się odpowiedzieć dyplomatycznie… Czy lepiej??? Na pewno inaczej… Jednak robili to w dużej mierze Ci sami ludzie, więc poza wspomnianym wyżej miejscem nie zauważyłem drastycznych różnic. Można by się czepiać nagłośnienia. Ale po co??? Był to mały techniczny detal, który nie przyćmił poziomu tej imprezy. No… W Polsce mogłeś płacić za kawę, merch i inne pamiątki w polskiej walucie ;-)…

 

Tomek Torres ( Afromental )

torres

Tomku, zostałeś zaproszony w tym roku na pierwszy w Polsce Meinl Festiwal, który odbył się w Warszawie w magicznym teatrze ROMA.       Jak się czułeś kiedy odebrałeś telefon z zaproszeniem na tak prestiżowy festiwal?

To naprawdę ogromne wyróżnienie! Śledziłem wcześniejsze edycje Meinl Drum Festiwal, gdzie niejednokrotnie grali moi perkusyjni idole i kiedy dowiedziałem się, że organizatorzy chcą, żebym był częścią kolejnej edycji, wręcz zaniemówiłem

Od niedawna jesteś oficjalnym endorserem tej marki, więc bardzo szybko zostałeś doceniony jako ich artysta. Czy to wielki komplement dla ciebie?

Powiem Ci nawet więcej! Jakiś czas temu korespondowałem z Marcusem z niemieckiego oddziału Meinl’a odnośnie mojego dołączenia do „Meinl Family”. Umówiliśmy się, ze wszystkie szczegóły ustalimy na spotkaniu w Polsce, które odbywało się w Łodzi. Wtedy właśnie pierwszy raz uścisnęliśmy sobie ręce               i to właśnie na tym spotkaniu dostałem propozycję wystąpienia na festiwalu! Wgniotło mnie w ziemię, naprawdę! Nie rozumiałem, jak to jest, że dopiero         się poznaliśmy, a już zostaje obdarzony aż tak wielkim zaufaniem! Okazuje się,     że Marcus mimo, że wcześniej się nie poznaliśmy, zrobił już bardzo gruntowny research mojej osoby w Internecie. I dlatego we mnie uwierzył, za co będę mu zawsze bardzo wdzięczny!

Jak poszło na festiwalu i jak oceniasz jego organizację od strony technicznej i ogólnie artystycznej?

Uważam, że takiej organizacji powinni uczyć się wszyscy organizatorzy eventów! Opieka nad Artystami przechodziła wszelkie oczekiwania! Jak chociaż fakt,           że Marcus przywiózł dla mnie nowiutki set blach specjalnie na występ na tym festiwalu! Nie jestem w stanie znaleźć absolutnie żadnego zastrzeżenia co do technicznej strony festiwalu. Natomiast, jeśli chodzi o mnie. to mam trochę żal do mojego komputera, że w drugim numerze, który grałem postanowił się zawiesić     i przerwać mi granie haha na szczęście potem już z górki wszystko poszło super! Z wielka niecierpliwością czekam na nagrania wideo z Meinl Drum Festival! 

 

Piotr Czyja ( Drumset Academy )

czyja

Czy uważasz, że takie festiwale mają wpływ na środowisko perkusyjne i inne firmy powinny uczyć się od prężnie rozwijającego się Meinla, który nie żałuje ani grosza na takie imprezy, aby promować swoją markę? 

Oczywiście, że tak. Pomijając charakter marketingowy festiwalu, który nastawiony jest na promocję marki, ma on wiele pozytywnych stron. Dzięki niemu wiele osób, mających ze sobą jedynie lub przede wszystkim kontakt wirtualny, mogło się ze sobą spotkać twarzą w twarz, poznać się osobiście, porozmawiać za pomocą „paszczy”, a nie klawiatury. Tego nam brakuje                 w dzisiejszych, „cyfrowych” czasach. Mimo tego, że nie miałem podczas festiwalu prawie wcale wolnego czasu, gdy tylko wyszedłem na hall, to za każdym razem miałem przyjemność kogoś spotkać, porozmawiać, poznać osobiście ludzi, którzy korzystają na co dzień z kanału YouTube Drumset Academy oraz czytelników moich warsztatowych artykułów w magazynie „Perkusista”.

Bardzo istotna była możliwość sprawdzenia chyba całej oferty katalogowej, gdyż nigdzie indziej, w żadnym sklepie, nie znajdziemy aż tak szerokiej gamy produktów. Zagrać na wszystkich talerzach z sześciu serii Byzance, poczuć subtelność ich brzmienia… Warto było.

Ja oceniasz atmosferę tegorocznego festiwalu Meinl?

Wszyscy wykonawcy, bez względu na wykonywany gatunek muzyczny, zostali wspaniale przyjęci przez publiczność. Atmosfera stworzona przez uczestników festiwalu oraz jego obsługę daję nadzieję na to, że nie tylko na tego typu imprezach, ale także na co dzień w środowisku perkusyjnym będzie panował wzajemny szacunek, zrozumienie, akceptacja i uśmiech. Życzę tego nam wszystkim.

Jakie miałeś oczekiwania co do tego festiwalu, czy obawiałeś się czegoś czy byłeś pewien, że będzie fantastycznie?

Obawiałem się akustyków, gdyż z własnego doświadczenia wiem, że mogą położyć niejedną imprezę. Na szczęście z większych wpadek (oprócz tego, że było za głośno – ale to już chyba ich skrzywienie zawodowe) zapomnieli włączyć overheadów Adamowi podczas występu naszego polskiego trio, przez co nie było słychać jego talerzy. Co do organizacji, to byłem pewny, że wszystko będzie właściwie przygotowane. 

Opowiedz mi jak to było z tyłu sceny, ponieważ byłeś technicznym od bębnów na festiwalu, a to nie łatwa sprawa dogodzić tylu perkusistom naraz. Z jednej strony super, bo miałeś na wyciągnięcie ręki super perkusistów z całego świata, ale z drugiej byłeś odpowiedzialny za ich komfort pracy, a tu już nie ma przelewek, o czym sam wiesz, bo jesteś również perkusistą. Opowiedz mi jak poszło, jak to jest być technicznym na takim festiwalu i czy wszystko poszło zgodnie z planem?

Było to bardzo ekscytujące doświadczenie. Jako że sam gram, to z własnego doświadczenia doskonale wiedziałem, czego oczekują ode mnie. Przyjemnym uczuciem było m.in. rozkładanie od zera zestawów Anupa Sastry, Matta Halperna. Przyjechali zaskoczeni, że zestawy stoją rozstawione prawie idealnie tak, jak preferują. Robertowi Lutemu zmieniałem naciąg bębna basowego na ten z logo festiwalu. Anup zapomniał żelków do wytłumienia werbla, więc Daray dał kilka. Po występie każdego wykonawcy rozkładałem jego set talerzy na wystawie w hallu, aby można było sprawdzić sobie brzmienie tych konkretnych instrumentów. Z tyłu sceny panowała bardzo przyjemna atmosfera, nie było żadnego gwiazdorzenia, żadnych krzywych akcji. Wszyscy podziękowali mi         za pomoc. Jedynym minusem było to, że w większości przypadków nie słyszeliśmy muzyki z tyłu. Jedynie bębny. Za to mogliśmy oglądać „od kuchni” facetów przy garach. Jak to bywa na takich imprezach, nie obyło się bez drobnych komplikacji.  Anup rozwalił naciąg bębna basowego. Klejenie taśmą gaffer nie pomogło. Na szczęście Matt Halpern pożyczył mu swój bęben i Anup mógł grać dalej.

 

Anup Sastry ( Music Producer )

anup

Anup, czy to był twój pierwszy występ w Polsce?

Nie, to nie był mój pierwszy raz w Polsce. Byłem już kilka razy w przeszłości, będąc w trasie za pierwszym razem z Jeff Loomies, kolejn raz z Interval i jeszcze występowałem z Monuments. Uważam, że Polska jest niesamowitym krajem         i występowanie przed polską publicznością, za każdym razem jest niesamowite!

Co sobie pomyślałeś, kiedy dostałeś zaproszenie na festiwal Meinla?

Czułem się zaszczycony i bardzo podenerwowany tym zaproszeniem, tym bardziej że nigdy wcześniej nie występowałem na tego typu występach, gdzie wydarzenie skoncentrowane jest głównie na bębnach. Tak więc był to mój pierwszy raz i jestem bardzo szczęśliwy z tego powodu. Naprawdę nie wiem,       jak mam dziękować firmie Meinl za zaproszenie mnie na tak fantastyczny festiwal.

Czy myślisz, że polska atmosfera sprzyja takim wydarzeniom, a teatr Roma to odpowiednie miejsce dla takiego festiwalu?

Polska atmosfera na tym festiwalu była wspaniała. Wszyscy byli bardzo ciekawi     i chłonni wiedzy całego festiwalu.

Jesteś szczęśliwy po występie na festiwalu Meinl?

Niestety pojawiły się nieoczekiwane problemy techniczne w trakcie gry, ale mimo to nie popsuło mojego występu i przyjaźnie spędzonego czasu podczas całego festiwalu. Uważam, że Meinl Drum Festical w Warszawie był bardzo udanym wydarzeniem perkusyjnym i bardzo się cieszę, że mogłem być częścią tej wielkiej imprezy perkusyjnej!

 

Agnieszka Litarska ( Drumset Academy )

Oglądałem twoje zdjęcia z Meinl Drum Festiwal i moim zdaniem są niesamowite. Zastanawiam się, co jest największą motywacją dla ciebie do robienia zdjęć podczas tego typu imprez, sam artysta czy ogólny klimat towarzyszący takim imprezom czy po przede wszystkim pasja do muzyki/perkusji?

Wszystko o czym powiedziałeś ale najbardziej chyba jednak sam artysta ;-)…

Prowadząc szkołę perkusyjną Drumset Academy, staramy się bywać na wielu imprezach tego typu, jeśli oczywiście czas na to pozwala. W ciągu ostatnich kilku lat liczba tego typu imprez w Polsce naprawdę wzrosła i ciężko niestety bywać wszędzie. Jeśli już trafiam na jakiś event i są tam gdzieś  blisko bębny, bębniarze, to nie wyobrażam sobie co by było, gdybym nie miała przy sobie aparatu,               to byłyby dla mnie prawdziwe tortury. Jedne kobiety noszą ze sobą pomadkę…     Ja mam zawsze aparat.

Trzęsły ci się ręce, gdy robiłaś zdjęciac Mattowi Halpernowi z Pheriphery?

Nie, to fantastyczny facet i taki , zwyczajny, nie gwiazdorzy, a aparat go bardzo lubi. Poza tym, robiąc zdjęcia wyłączam myślenie typu: Kim jest ten „pan w obiektywie” ?

Jesteśmy tu i teraz. Dzieje się coś, co będzie trwać krótką chwilę i trzeba                 to wykorzystać najlepiej, jak się da. Nie ma czasu na myślenie „O jaaa robię zdjęcie gwiazdy”. Jeżeli masz okazję robić zdjęcie bezpośrednio na scenie, musisz stać się jej częścią, a występujący musi się do ciebie przyzwyczaić jak do, na przykład statywu. Tak, tak możesz udawać  właśnie taki statyw, choć w moim przypadku   to by była raczej kolumna w dodatku duża ;-)…

Warto wejść w jakąś interakcje z perkusistą, można np. puścić mu oko. Nawet wielcy bywają zestresowani, a to rozluźnia sytuację i jakaś baba biegająca           po scenie z aparatem, czasem leżąca ci prawie między nogami nie będzie już aż tak przeszkadzać ;-)…

Czy jest tak, że jeden artysta ma coś w sobie co cię ujmuje i chwytasz to,   a drugi tego nie ma i nie da się nic z tym robić ( bo zdjęcie powie               ci wszystko ), czy po prostu każdy jest wyjątkowy na swój sposób i to jest piękne w tym świecie?

Każdy z artystów jest inny niepowtarzalny i w każdym jest to „coś” .

Wszystko jest kwestią znalezienia tego i  można powiedzieć, „nauczenia się” artysty. Robiąc zdjęcia, musisz w krótkim czasie – ( jeden numer? ), nauczyć się jego reakcji  i to jest fantastyczne. Jesteś takim łowcą na polowaniu, tyle że nikt nie ginie… chyba, że jest to naciąg Anupa Sastry który pękł, tym samym wyzionął ducha…

Czasem gdy wiem, że będę robić jakiś ważny reportaż, przeglądam w internecie zdjęcia danego muzyka z koncertów, oglądam filmy, patrzę, jak ma ustawiony zestaw i to pomaga na starcie.

Na Meinl Drum Festival mieliśmy duży przekrój różnych perkusistów od Anupa Sastry z niesamowitym wyrazem twarzy niczym postać z filmów Tima Burtona, po istnego zwierzaka Miłosza Meiera, prywatnie o dziwo bardzo skromnego           i cichego. Robienie takich zdjęć, gdy jest się blisko artysty, jest naprawdę fascynujące. Na scenie dzieją się różne rzeczy, których zwykły widz siedzący dalej nie zobaczy czy nie odczuje.

Czasem możesz zostać zlany potem – cudzym, dostać złamaną pałką, co też kiedyś mi się zdarzyło. Czasem widzi się też rzeczy, których nie chciałoby się zobaczyć ale o tym cicho sza… Czasami od zrobienia dobrego zdjęcia dzielą cię sekundy ale nie zdążysz podnieść aparatu i widzisz tylko kątem oka super sytuacje, oj jak to boli! Gdyby tak dało się wydrukować obrazy, które widzieliśmy prosto z głowy…

Na Meinl Drum Festival było mnóstwo takich sytuacji, no cóż, pozostaną jako wspomnienia 😉 Bywa też, że przypadkowo zrobi się zdjęcie, które nie powinno ujrzeć światła dziennego… Po tym festiwalu moja kolekcja takich „strzałów” znacznie się powiększyła ;-). Nie można też zapominać o tym, że bywa,     i to często tak, że nie jesteśmy sami na scenie. Są inni fotografowie, kamerzyści. Ważne jest, by sobie nie przeszkadzać nawzajem. Jest z tym różnie, ale na Meinl Drum Festiwal wśród fotografów i kamerzystów panowała pełna kultura. (choć     w myślach pewnie nie jeden chciał mnie zrzucić ze sceny ;-)…

I na koniec, powiedz mi, jak się bawiłaś i jak oceniasz Meinl Drum Festival zorganizowany po raz pierwszy w Polsce?

Firma Meinl słynie już chyba z tego, że imprezy, które organizuje są na bardzo wysokim poziomie, w końcu stoją za tym odpowiedni, świadomi                                   i nieprzypadkowi ludzie. Dla mnie był to wielki zaszczyt robić zdjęcia jako główny fotograf i wielka odpowiedzialność, wszak nie jestem profesjonalistą, fotografia to przede wszystkim moje hobby. Jak się bawiłam? Byłam w swoim żywiole, znakomici bębniarze na wyciągnięcie ręki , perkusja i aparat … Cóż więcej chcieć…

 

Maciej Nowak ( Redaktor naczelny magazynu Perkusista )

3

Jesteś jednym z niewielu w tym kraju, który robi tak wiele zamieszania w świecie perkusji i gdy już coś robisz, to robisz to na maxa. Jednym z tych wydarzeń, które ostatnio potwierdziło twoje oddanie temu, co robisz, był Meinl Drum Festival, który odbył się w Warszawie w teatrze Roma. Jak do tego doszło i dlaczego tak bardzo zależało ci, żeby ten festiwal odbył się w Polsce?

Zgadza się. Chyba każdy zaangażowany w nasza scenę myślał sobie o tym,           by jakaś impreza naprawdę wielkiej rangi miała miejsce u nas w kraju, czy           to festiwal czy to targi z prawdziwego zdarzenia. O tym, że Meinl Festiwal można zrobić w Polsce pomyślałem od razu po moskiewskiej edycji, ale było to bardziej na zasadzie wzdychania.

Jak ustabilizowała się u nas sytuacja z Meinl Distribution wszystko zaczęła robić się wręcz same. Tama Festiwal, na którym występował Daray był momentem, gdzie zacząłem wprost mówić, że można to zrobić w Polsce. Po kolejnej edycji Meinl Festiwal w Gutenstetten nie było już żadnych wątpliwości. Wszystko dzięki autobusom, które jechały z Polski. Wtedy zaatakowałem oficjalnie, przedstawiając cały plan, plusy i minusy imprezy, nie owijałem w bawełnę, ale tez nie chciałem za bardzo bajdurzyć, bo wiedziałem, że tutaj makaronu na uszy nie nawinę, kawa na ławę. Norbert Saemann powiedział mi, że cały materiał ode mnie został wydrukowany i był główną bazą rozmów podczas zebrania w firmie. Wreszcie dostałem e-maila: „Będzie w Polsce, ale jeszcze nikomu nie mów…” Reasumując, moje starania opierały się nie tylko na tych oczywistych czynnikach jak położenie Polski, dystrybucja sprzętu. Wielką rolę odegrały autobusy z tłumem Polaków, którym absolutnie daleko do zachowania tych tamtych z Legii. Bawiliśmy się przednio i wesoło, Gutenstetten było nasze! Kolosalną rolę odegrał w tym wszystkim Konrad Iwan i jego Meinl Polska. Bez ich wsparcia nie byłoby szans, nie łudziłbym się i odpuściłbym sobie, tym bardziej, że zdarzały się podobne przypadki w historii z innymi firmami. Wariaci z polskiego Meinla byli języczkiem u wagi.

Czy wierzysz w to, że festiwale pokroju Meinla zmieniają świat na lepsze, nie tylko dla artystów, ale też dla słuchaczy/uczestników?

Z pewnością uczą, chociaż jak masz przygłupa lub przedstawiciela polskiego „betonu” mentalnego, to nic nie zdziałasz, a tego tałatajstwa jest wciąż pełno w naszym środowisku, co boleśnie widać w sieci. Festiwal dał mi sporo materiału   do myślenia i wyciągnąłem wiele wniosków. Wiele rzeczy, o których wiedziałem, że istnieją, zostały wreszcie przeze mnie zrozumiane. A to jest duża różnica, dlatego zauważyłem zmianę u siebie. Wiesz, takie imprezy trzeba po prostu robić, tym bardziej teraz, w tym całym sku*wiałym i napęczniałym jak baranie jaja otoczeniu. Społeczeństwo na całym świecie

jest coraz bardziej zaszczuwane na siebie. Meinl Festiwal pokazał, że ludzie mają tego dość i chcą oderwania się od tej pieprzonej rzeczywistości. Polacy potrafią     to robić doskonale i z klasą. Wiadomo, zawsze się trafi jakiś przysłowiowy „cebulowy Janusz”, ale nazywanie tak całego społeczeństwa to nie tylko głupota, ale wielka krzywda! Podejrzewam, że jak jakieś „wielkie” media robiłby relację     z tej imprezy, to skupiłyby się na tym, że z Darkiem wieczorem zrobiliśmy sobie troszkę rock and rolla w hotelu. To co miało miejsce na festiwalu, czyli kulturalna zabawa, pozytywna reakcja, wzorowe zachowanie to rzeczy mało ciekawe dla portali internetowych czy innej prasy. Tym bardziej jak zachowują się tak Polacy. Jak to? Przecież jesteśmy warchołami, krzykaczami i przepychającymi się chamami z alkoholowym wyziewem. Bzdura! Skoro generalizujemy, to powiem tak: na tym festiwalu kultury od nas mogłoby się nauczyć wiele tzw. wysoko rozwiniętych krajów Europy zachodniej. 

Czy miałeś wpływ na wybór artystów, którzy wystąpili na MDF w Polsce, a jeśli tak, to jakimi kryteriami się kierowałeś w wyborze artystów na tak prestiżowy festiwal?

I tak i nie. Cały skład festiwalu to pomysł Meinl z oczywistych względów, które dotyczą logistyki i finansów. Mimo wszystko Meinl pytał się, co sądzę na ten czy inny temat, jak chociażby odważny pomysł Marcusa na Polski finał imprezy. Moje zdanie nie było wiążące. Bardzo chciałem ,by wystąpił Damion Reid. Niestety nie udało się. Z drugiej strony poprzez wspólną wymianę poglądów kilka rzeczy zostało zatwierdzonych lub odrzuconych. Była jedna bardzo groźna sytuacja, którą zasygnalizowałem na samym początku i na szczęście udało się jej uniknąć. Meinl dostał tak konkretne informacje ode mnie w kwestii tej imprezy, że kryteria były jasne – ma być pozytywnie, nie chcemy depresji i polityki. Pozostawała jedynie kwestia finansów i czystej logistyki. Nasi przyjaciele na profilu FB Perkusisty pamiętają pewnie szybką ankietkę, gdzie pytaliśmy się, kogo chcielibyśmy widzieć w Polsce na festiwalu. Nie wzięło się to znikąd (śmiech). 

Szczerze, dzisiaj chyba niewiele jest takich firm jak Meinl, którzy tak mocno angażują się w promocję swojej marki, artystów itp?

Firm jest wiele, tylko nie każda robi to tak skutecznie jak Meinl. Anika Nilles czy Benny Greb, czy ktoś kojarzyłby te osoby, gdyby nie Meinl? Powiem więcej, Thomas Lang. Ile tytułów płyt jakie nagrała ta trójka jesteście w stanie wymienić? Meinl zainwestował swój czas i pieniądze w tych muzyków, uczynił ich doskonałymi ambasadorami marki. Jeżeli chodzi o Anikę i Benny’ego sprawa idzie jeszcze dalej. Gałąź grania warsztatów rozwinęła się bardzo mocno i wiele osób szuka talerzy do gry solo, te znów mają wiele wspólnego z jazzowymi blaszkami, ale to już inna historia… Takimi blachami do solowych recitali jest     ¾ katalogu Byzance i kto lepiej nie zademonstruje ich w praniu jak ta dwójka.    A co do sedna twojego pytania odpowiem tak. Czy jest jakaś wielka różnica między instrumentami – podkreślam – instrumentami Meinl Byzance, Istanbul Agop, Bosphorus, Anatolian, Masterworks? Praktycznie żadna! Proces produkcji, który wpływa na jakość brzmienia, przebiega tak samo w każdej z tych firm. Przy wykonaniu mądrego tzw. ślepego testu, trafność wskazania konkretnej marki byłaby uzależniona od zwykłego błędu statystycznego. Bierzemy podobne formuły każdej z tych firm i okazuje się, że nagle to jest praktycznie to samo. Podobnie w kwestii wytrzymałości, tu nie ma zupełnie żadnego tajnego X-Factor. Tylko że granie na bębnach to nie tylko same instrumenty, ale też wiele rzeczy wokół. Jeżeli ktoś twierdzi, że jest inaczej jest po prostu naiwny. Różnicę między tymi firmami tworzy jakość wsparcia, dostępność i właśnie taka forma promocji. Każda firma chce sprzedać jak najwięcej swoich produktów, przecież to oczywiste.

Jedni to robią kulawo, inni się motają, inni kłamią i ściemniają, a inni robią takie uderzenia z klasą, że ręce same składają się do oklasków. Przecież ten festiwal to nie był przejaw jakiegoś zaangażowania przez Meinl w kulturę par excellence,   bo inaczej nie nazywałoby się to Meinl Drum Festiwal. To był wielki show promujący markę i nie mówię tu tylko o dniu imprezy. Kilka konkurencyjnych firm starało się dyskredytować znaczenie tej imprezy, wciskając mi, że nie ma przełożenia na sprzedaż. Sorry droga konkurencjo, ale Meinl ograł was w tym starciu, Meinl był już wygrany nawet jakby dzień wcześniej odwołał imprezę. 

Zawsze dbasz o jakość tego, co robisz i to się ceni, więc powiedz mi, czy festiwal spełnił twoje oczekiwania od A do Z?

Wydaje mi się, że festiwal długo do nas nie wróci. Meinl ma wiele innych miejsc na świecie, gdzie chce się pokazać i znając konsekwencję tej ekipy, to niczym czołg tak właśnie będą robić. Nie zmienia to faktu, że u nas nic nie będzie się działo. Będzie się działo bardzo dużo. Czas na inne festiwale, campy (nie znoszę tego słowa), warsztaty, kliniki. Czy spełnił moje oczekiwania? Zawsze można coś poprawić i coś może być lepiej. Oczekiwałem od naszego, rodzimego środowiska większego porozumienia ponad podziałami. Tego zabrakło, sporo osób się zacietrzewiło i nie przyszło, bo to nie ich firma. Strasznie słabe to jest… Za to bardzo się cieszę, ze impreza spoczęła na naszych barakach. Cieszę się, że nie było męczenia ponownie Grebem, Langiem i Aniką. Mieliśmy nowe twarze na naszej scenie jak Anup Sastry czy wspaniały Milos Meier. To była świetna decyzja, chociaż nieco ryzykowna. Podobnie jak finał w wykonaniu Tomcia, Adasia               i Dareczka. Wcześniej pozamiatał Lutek. Halpern okazał się cudownym dodatkiem do imprezy, a nie głównym motorem. Nasi muzycy pociągnęli imprezę i Meinl   nie wstydził się o tym mówić w swoich mediach. Świat usłyszał, jak Polacy ogarnęli festiwal. 

Na koniec powiedz jeszcze coś od siebie, co uważasz za bardzo ważne według ciebie…

Oprócz tego, że impreza spoczywała głównie na polskich barkach fajne też było to, ze Meinl specjalnie nie bił tu pieniędzmi. Wiele osób mówił „bo oni mają kasę”. Tak, mają, ale to nie oznacza, by szastać nią na prawo i lewo w myśl „zastaw się, a postaw się”. Nie, tu było to, co trzeba i ile trzeba. Nie było zapasów w błocie, skoków bungee i pokazu bikini. Było świetnie dobrane miejsce, stoisko     z blachami, perkusjonaliami, koszulkami, napojami i skromna, ale efektowna ścianka Perkusisty. Tyle.

Martwią mnie dwie rzeczy. Po pierwsze martwi mnie te dziwne podejście innych firm, które sobie wmawiają, że to nie miało sensu i Meinl utopił Bóg wie ile pieniędzy. Tymczasem kolejny krok w stronę dominacji na rynku został wykonany.  Po drugie jakość samej imprezy. To co mówiłem wcześniej, wyważenie i dobór środków. Dzięki temu mieliśmy świetnie dopięty                           i zorganizowany festiwal. Tak jak pisałem w jednym ze wstępniaków do Perkusisty. Szybko to zostanie zapomniane, by wrócić do poziomu, jaki aplikuje nam wielu organizatorów imprez w kraju, wciskających nam, jacy to oni               są profesjonalni, podczas gdy tak naprawdę dostajemy jakieś smętne chałtury. Ale to temat na zupełnie inna rozmowę…

 

Przygotował: Paweł 'Mr Sticky’ Larysz & Friends

Zdjęcia: archiwum Agnieszka Litarska & Meinl