Pasja to ogromna siła, która pochłania wielu artystów na całym świecie, niektórych bez granic, a jeszcze inni rezygnują z wszystkich przyjemności dla niej, żeby zdobyć wymarzony cel. Co jeśli nie wyjdzie i skończy się to frustracją, załamaniem nerwowym i czy warto aż tak się poświęcać, żeby poczuć się spełnionym?
Do wszystkiego, co w życiu robimy, powinniśmy zachować zdrowy dystans, żeby sprawiało nam to przyjemność, radość, a kiedy przyjdą słabsze dni, nic złego się nie stanie, bo przecież odpoczniemy i wrócimy do pracy z większą energią i nowymi pomysłami. Cóż jedni sobie z tym radzą, a drudzy nie, ale dlatego świat jest tak ciekawy, ponieważ każdy z nas jest inny.
Jest jednym z tych, którzy bardzo zdrowo podchodzą do grania na perkusji, nie traktuje tego zbyt serio ani nie przejmuje się, kiedy coś mu nie wyjdzie lub gdy się pomyli w którymś takcie. Dlatego granie na bębnach daje mu ogromną radość i przyjemność, co wpływa na jego szczęśliwe życie.
Muzyka to nie jedyna jego pasja, bo kocha robić coś jeszcze bardziej ekstremalnego od grania na bębnach, a co to takiego? Drodzy czytelnicy, to rajdy samochodowe są drugą ulubioną pasją Roberta i kiedy tylko ma okazję staruje w zawodach, ponieważ daje mu to niepowtarzalną adrenalinę. Ale i do tej pasji posiada dystans i nie traktuje jej zbyt serio. Wychodzi na to, że jest to zdrowa recepta na bycie szczęśliwym i spełnionym muzykiem.
Spełnienie jednak nie kończy się na muzyce ani rajdach. Robert niedawno został tatą i to jest jego oczko w głowie. Rodzina jest dla niego najważniejsza, a wszystko inne jest dla niego przyjemnym dodatkiem.
Jeden z najskromniejszych perkusistów, jakich znam, który ma niepowtarzalny groove, z nie małym dorobkiem płytowym, zapracowany sesyjnie i na stałe z różnymi gwiazdami polskiej sceny muzycznej. Taki jest właśnie Robert Luty.
Robert, co obecnie porabiasz i z kim współpracujesz?
Na dzień dzisiejszy niewiele sie zmieniło i wciąż dużo koncertuję, nagrywam w studio oraz telewizji. Nie licząc innych projektów, to na stałe tworzymy Poluzjantów oraz współpracuje z takimi artystami jak: Kayah, Dorota Miśkiewicz, Ania Szarmach, World Orchesta, Kuba Badach, Wiesław Pieregorólka, Tomek Szymuś oraz Krzysztof Pszona.
Warsztaty Poluzjantów odbyły się w tym roku w Jaworznie już drugi raz, co znaczy, że bardzo się podoba ta idea organizatorom oraz uczestnikom i myślę, że wam też. Czym różniły się od pierwszej edycji i nad czym pracowaliście podczas drugiej edycji warsztatów?
Prywatnych lekcji nie udzielam z powodu braku wolnego czasu, a warsztaty PoluZone w Jaworznie dają mi raz do roku możliwość podzielenia się moją muzyczną wiedzą.
Różnią się od pozostałych warsztatów tym, że nacisk zajęć skierowany jest na grę w zespole, czyli tzw. combo, uwzględniając wszystkie aspekty współpracy i symbiozy między muzykami.
Jest to pięć dni zajęć w zespołach, na których tłumaczymy, jak ze sobą współpracować na scenie, komunikować oraz słuchać innych muzyków, a to nie jest, jak się okazało, takie oczywiste i proste.
W przyszłym roku – mam taka nadzieję, będzie jeszcze większy nacisk na granie razem oraz dodatkowo nagrywanie i analiza owych nagrań.
Wszystkich niezdecydowanych zapraszam już za rok.
Jak oceniasz poziom uczestników warsztatów i ogólnie organizację?
Poziom był naprawdę niezły. To są muzycy, którzy już grają, mają swoje projekty, zespoły, koncerty, więc o wiele łatwiej kieruje sie uwagi do świadomych osób.
Organizacja PoluZone na najwyższym poziomie pod każdym względem – szacun!
Zastanawiam się, czy nadal zajmujesz się rajdami i czy jeszcze znajdujesz czas na tą pasję?
Rajdy to jak zwykle dla mnie temat rzeka, więc spróbuję krótko ( śmiech ).
Z powodu braku sponsora startuje okazjonalnie w Mistrzostwach Polski, lecz jedynie w eliminacjach szutrowych, które dają o wiele więcej frajdy z jazdy .
W tym roku był to Rajd Gdańsk, w którym po trzyletniej przerwie zająłem pierwsze miejsce w klasie HR2 oraz piętnaste w klasyfikacji generalnej rajdu.
Aktualnie prowadzę rozmowy z kilkoma partnerami na temat przyszłego sezonu RSMP 2017′, a w międzyczasie przygotowuje się, trenując na Mazurach oraz na „os rodowo” pod Nidzicą.
Zainteresowanych moją pasją odsyłam na kanał YouTube, gdzie widać, iż nie samym werblem człowiek żyje ( śmiech ).

Niedawno zostałeś tatą i gratuluję ci tak cudownego wydarzenia. Jak się czujesz w roli taty i jak godzisz życie zawodowe z prywatnym?
Dziękuję bardzo!
Jak się czuję? Myślę, że jest to jedna z najpiękniejszych chwil w życiu i rozpatruje ją w kategoriach cudu! Co do czasu, to w ciągu najbliższych dwóch tygodni grali będą za mnie zastępcy, a ja poświęcam się całkowicie synkowi i żonie.
Po śmierci waszego gitarzysty Przemka Maciołka, zawiesiliście działalność koncertową. Czy może koncert w Jaworznie na zakończenie warsztatów był i będzie takim kopem do powrotu Poluzjantów na scenę?
Koncert ten nie ma nic wspólnego z naszym powrotem. Teraz skupiamy sie na nagraniu materiału, który stworzyliśmy wspólnie z Przemkiem.
Jest to materiał demo, więc wszystko trzeba nagrać na nowo. Mamy jednak to szczęście, że do trzech utworów Przemek nagrał gitary w studio, więc dograliśmy ostatnio do niego całą resztę. Reasumując, o koncertach na razie nie ma mowy.
Bardzo jestem ciekaw i wasi fani z pewnością też, kiedy ukarze się kolejna płyta?
Ja również ( śmiech ).
Pozostałe utwory nagramy w październiku, potem materiał w swoje ręce weźmie Marcin „Mały” Górny. Jeśli wszystko będzie gotowe, to po prostu wydamy tą płytę ( jesteśmy to winni Przemkowi i chyba sobie samym ). Na pewno nasi fani będą zaskoczeni nowym materiałem, który jest dużo bardziej śmielszy od tego z poprzednich płyt, ale za to był tworzony od zera przez każdego z nas razem, z tzw. czystą kartką papieru.
Myślisz o jakimś solowym projekcie, czy to, co posiadasz obecnie, wystarcza tobie i to sprawia, że jesteś spełnionym perkusistą?
Kompletnie nie myślę o solowym materiale z kilku powodów. Między innymi z takich, iż nie mam tzw. ulubionego stylu muzycznego, więc potencjalna płyta musiałaby mieć z czterdzieści utworów, na której każdy byłby w innym klimacie i zagrany na innej perkusji… no chyba że trzeba coś takiego nagrać, to pomyślę (śmiech).
A tak na serio, to bardzo dobrze odnajduje się w projektach, wydarzeniach oraz nagraniach, w których mam przyjemność brać udział. Uzbierało się ich już ponad sto siedemdziesiąt płyt, więc jestem spełnionym perkusistą, co nie oznacza, że nie głodnym nowych i ciekawych wyzwań, które mam nadzieję, jeszcze przede mną.
Gra na perkusji to przyjemna część twojego życia, czy całe twoje życie?
Skłamałbym mówiąc, że to całe moje życie. Jest jeszcze silna pasja czyli rajdy, która daje dużo adrenaliny oraz jest odskocznią od dnia codziennego. Czerpię również dużo mocy z mojej rodziny, tak więc perkusja to na pewno bardzo przyjemna część mojego życia!
Proszę cię jeszcze o jakieś motywujące słowo/zdanie do młodych pasjonatów perkusji!
Może zabrzmi to nieco dziwnie, ale wszystkim pasjonatom perkusji chciałbym powiedzieć, żeby nie traktowali bębnów tak śmiertelnie poważnie i bardzo serio, lecz mieli radość z grania na nich oraz dzielenia się groovem z innymi muzykami. Przypominam, że poza bębnami na scenie, są jeszcze inne instrumenty…
Materiał przygotował: Paweł 'Mr Sticky’ Larysz
Zdjęcia: archiwum Robert Luty