Dzisiaj coraz trudniej usłyszeć od młodych perkusistów, że Phil Collins to człowiek, który zmienił mój świat, a wręcz przewrócił go do góry nogami. Zespół Genesis to dzisiaj już klasyka na rynku muzycznym, ale bez tej grupy i Phila, nie byłoby Tomka Machańskiego.
Grunt to mieć dobre wzorce pobudzające nasze fantazje o zostaniu artystą. Dla Tomka to był idealny strzał, który wprowadził go w muzyczny świat już od najmłodszych lat. Dodatkowym atutem są jego wspaniali rodzice, którzy również są artystami i dlatego też w jego rodzinnym domu nigdy nie brakowało dobrej muzyki.
Miałem przyjemność poznać Tomasza bliżej na Warsztatach Muzycznych w Jaworkach w zeszłym roku, gdzie spędziliśmy cały tydzień na rozmowach i ćwiczeniach. Tomek jest absolutnym profesjonalistą, traktuje to, co robi, absolutnie poważnie, ale z uśmiechem na twarzy. Jest wszechstronnym muzykiem i nie boi się wyzwań.
Obecnie współpracuje z Wojtkiem Pilichowskim, uczy w prywatnej szkole perkusji DrumSetPro School, jest wykładowcą na warsztatach w Muzycznej Owczarni w letniej i zimowej edycji oraz studiuje na Akademii Muzycznej.
Tomek wychował się na muzyce, która dzisiaj jest już dla nas klasyką, jednak świetnie idzie mu rozwijanie się w nowoczesnej stylistyce. Radzi sobie doskonale z nowoczesnym światem dźwięków i rytmów, chłonąc nowinki muzyczne i technologiczne. Doskonale wie czego chce i podąża swoją drogą konsekwentnie, będąc w 100% sobą.
Tomku, jak rozpoczęła się twoja przygoda z muzyką, czy to tradycja rodzinna, czy po prostu pokochałeś muzykę?
Na pewno tradycja rodzinna – mam rodziców wokalistów, obydwoje ukończyli Akademię Muzyczną w Katowicach na wokalistyce. Mama rozrywkę, a tata klasykę. Nie mogę jednak zaprzeczyć, że pokochałem muzykę – już od najmłodszych lat byłem „karmiony” programem MTV oraz rozmaitymi płytami największych wykonawców muzyki rozrywkowej i klasycznej. To właśnie w MTV zobaczyłem m.in. mojego pierwszego bohatera – Phila Collinsa.
Pamiętasz ten moment, kiedy poczułeś, że chcesz grać na perkusji?
Moje zamiłowanie do perkusji narodziło się w momencie obejrzenia koncertu Phila Collinsa z drugiej solowej trasy – No Jacket Required – z Dallas w Texasie z 1985 roku. Genialny i energetyczny koncert, podczas którego Phil zauroczył mnie swoją charyzmatyczną grą na perkusji. Był to mniej więcej rok 1992. Oczywiście koncert nagrany na kasecie VHS zdobyli od znajomych rodzice. Dodatkowo na kasecie znajdował się też koncert z Perkins Palace z 1982 roku – z pierwszej trasy Phila Collinsa, po płytach Face Value i Hello, I must be going.
Wiem, że jesteś fanem Genesis, więc domyślam się, że to Phil Collins był twoją inspiracją, zgadza się czy nie trafiłem?
Dokładnie. Phil to moja pierwsza i chyba największa inspiracja, która tak naprawdę ciągle we mnie tkwi i motywuje do działania. To od Phila złapałem bakcyla do gry na perkusji, na instrumentach klawiszowych, a także do śpiewania.
Pierwszy zestaw?
Pamiętam do dziś. Kultowe Amati w bordowej okleinie, z werblem w złotej okleinie. Tomy 10×8, 12×10, 13×11, 14×12, floor tom 16×16, stopa 22×14, werbel 14×5,5. Do tego zestaw blach Amati – hihat 14”, crash 16”, Ride 22” (one pochodziły z wyższej serii Amati) oraz dokupione po około pół roku ride 19” i splash 12”. Zestaw ten dostałem
w Mikołajki w 1993 roku – miałem wtedy 5 lat.
Widziałem twoje zestawy w rodzinnym domu i zrobiły na mnie ogromne wrażenie, poczułem się przez chwilę, jakbym był w domu Phila Collinsa – wow! Jak ty to ogarniasz?
Cenię sobie różne możliwości brzmieniowe, stąd ta „gromadka”. Ponieważ zakładam
w swoim warsztacie jak największą wszechstronność, to dlatego też uważam, że powinienem mieć możliwość rozwijania różnych kierunków muzycznych właśnie dzięki różnorodnie brzmiącym zestawom bębnów, blach, a także dzięki różnorodnym narzędziom w postaci rozmaitych pałek, miotełek, rodsów, pałek z filcami i innych. Wbrew częstym pytaniom moje rozstawione na stałe instrumenty to nie muzeum, tylko właśnie warsztat rozwoju umiejętności.
Jesteś absolutnym pasjonatom?
Zdecydowanie tak. Oddanie muzyce, instrumentom, całej sztuce, warsztatowi to coś, co sprawia mi ogromną przyjemność i co nieustannie chcę rozwijać.
Czy oprócz perkusji, grasz jeszcze na jakiś instrumentach, komponujesz?
Tak. Również zainspirowany przez Phila Collinsa zacząłem ćwiczyć grę na instrumentach klawiszowych, a później na gitarze basowej. Komponuję, aranżuję,
a nawet czasem produkuję rozmaite utwory. Obecnie jestem w trakcie przygotowywania materiału dla młodego wokalisty Tymka Brzezińskiego. Jestem autorem muzyki
i tekstów, a także odpowiadam za aranżacje i produkcję utworów. Ostatnio mieliśmy ogromną przyjemność nagrywać pierwszy utwór w studiu MAQ Records w Wojkowicach – oprócz mnie grającego na perkusji i instrumentach klawiszowych pojawili się Kosma Kalamarz na gitarze basowej oraz Przemek Hanaj na gitarach. Całość realizował Maciek Stach.
Porozmawiajmy o warsztatach w Muzyczej Owczarni w Jaworkach. Rozpoczynałeś jako uczeń, a teraz jesteś tam wykładowcą. Opowiedz mi o tej przygodzie, bo jestem bardzo ciekawy tej historii.
Wszystko zaczęło się w bodajże 2007 roku, kiedy po raz pierwszy przyjechałem do Jaworek na warsztaty, zachęcony przez Kamila Barańskiego – ówczesnego wykładowcę klasy instrumentów klawiszowych, a także dowódcę combo bandu akompaniującego wokalistom. Był to ostatni rok, kiedy warsztaty miały tylko jedną turę. Zapisałem się wtedy na zajęcia z perkusji. Pod czujnym okiem Tomka Łosowskiego i Artura Malika spędziłem intensywny tydzień pracy nad techniką. Następnego roku pojawiły się już dwie tury – wtedy zapisałem się na perkusję oraz na instrumenty klawiszowe (klasę instrumentów klawiszowych prowadził Łukasz Kowalski). Podczas warsztatów zostałem zaproszony na kolejny rok przez Marka Radulego do combo bandu. Było to dla mnie ogromne wyróżnienie, za które jestem do dziś bardzo wdzięczny. Kolejne lata to intensywna praca w zespole akompaniującym wokalistom, gdzie przerobiliśmy ogromne ilości piosenek, zdobywając tym samym kolejne muzyczne doświadczenia.
Czy również tam nawiązałeś współprace z Wojtkiem Pilichowskim?
Dokładnie tak. Niecałe dwa lata temu Wojtek zaprosił mnie do współpracy w jego projekcie Pilichowski Band oraz do kadry warsztatów w klasie perkusji. To były kolejne ogromne wyróżnienia, za które jestem bardzo wdzięczny i które tym bardziej motywują mnie do działania.
Jak to było, polubiliście się i Wojtek zaprosił Cię do składu?
Wojtek wspominał, że już przez kilka lat mnie obserwował i postanowił dać mi szansę – zaprosił mnie do współpracy.
Jak układa się współpraca z Wojtkiem i jakie plany na przyszłość?
Współpraca przebiega świetnie. Jesteśmy po premierowym koncercie płyty Electro Step Live, nagranej w studiu Radia Szczecin. Koncert natomiast odbył się w klubie Chwila w Warszawie. Przybyło bardzo dużo ludzi, niesamowita energia i wspaniały odbiór. Co więcej – pojawiło się całkiem dużo „Jaworkowiczów”.
Jesteś bardzo aktywnym perkusistą. Studiujesz na Akademii Muzycznej
w Katowicach, współpracujesz z Wojtkiem Pilichowskim, uczysz gry na perkusji w DrumSetPro School i prowadzisz warsztaty w Muzycznej Owczarni w Jaworkach. Jak Ty to wszystko godzisz?
Nie jest to łatwe zadanie, tym bardziej że dochodzi do tego jeszcze życie prywatne, które też jest dla mnie bardzo ważne. Muszę przyznać, że czasu na rozrywkę i odpoczynek
w zasadzie nie mam. Na wakacjach nie byłem już ponad dwa lata, gdzie wcześniej co roku odwiedzałem jakieś miejsce chociażby na tydzień. Mimo tego absolutnie nie narzekam! Jest to moim zdaniem naturalna konsekwencja tak przyjętych na siebie zobowiązań oraz chęci rozwoju muzycznego.
Zadowolony jesteś z Akademii Muzycznej w Katowicach?
Bardzo. Jest to dla mnie odkrywanie kolejnych interesujących mnie aspektów gry na perkusji. Ale nie tylko. Z racji, że gram na instrumentach klawiszowych, to przedmioty takie jak improwizacja czy harmonia są dodatkowym poszerzeniem mojej wiedzy
i umiejętności.
Zanim rozpocząłeś studiowanie na Akademii, studiowałeś wcześniej na GWSH w Katowicach – Piotrowicach i masz tytuł magistra z marketingu. Czy to twoje ukryte zainteresowanie marketingiem czy po prostu takie studia wybrałeś, żeby mieć zabezpieczenie w życiu zawodowym poza muzyką?
Jest to dla mnie jakieś zabezpieczenie, bo nigdy wielkim pasjonatom marketingu nie byłem, mimo że przepracowałem kilka lat na stanowisku marketing manager w sieci Stylehotels. I było to bardzo przydatne doświadczenie. Mimo tego oczywiście pasja jest dla mnie jedna i jest nią muzyka, dlatego postanowiłem podjąć studia w Akademii Muzycznej i jeszcze bardziej poszerzać horyzonty.
Porozmawiajmy o warsztatach, ponieważ zimowa edycja zbliża się wielkimi krokami. Czym różnią się letnie od zimowych warsztatów w Jaworkach?
Podstawowy cel jest oczywiście jeden dla obu edycji, by edukować i rozwijać zainteresowania warsztatowiczów. Różnice jednak występują. Edycja zimowa jest zdecydowanie bardziej kameralna. Pracujemy bardzo dużo w grupach – zespołach, pracując nad utworami i zwracając uwagę na dobre partie instrumentów, ciekawe aranże, dobre zgranie na scenie. Oczywiście czas na indywidualne konsultacje techniczne też jest. W lecie natomiast mamy dwie tury, dużą ilość uczestników, więcej zajęć w klasach poszczególnych instrumentów.
Jaka jest cena i jak długo trwają zimowe warsztaty w Jaworkach oraz czego mogą się spodziewać warsztatowicze, którzy przyjadą rozwijać swoje umiejętności?
Całkowity koszt to 1200 zł, który obejmuje warsztaty, noclegi, wyżywienie
i ubezpieczenie. Zimą mamy jedną turę, czyli tydzień. Warsztatowicze na pewno mogą liczyć na ogromną porcję niezbędnej wiedzy, ale także na świetną zabawę w bardzo miłej atmosferze!
Często zadaje to pytanie, ponieważ każdy z nas jest inny, jedni lubią emocje związane z sceną, a drudzy poświęcają się edukacji. Co ty lubisz bardziej, grać czy uczyć?
Jestem ogólnie bardziej nastawiony na granie niż edukowanie, aczkolwiek w zasadzie obydwie rzeczy wykonuję na bieżąco – w równej ilości. Czuję się świetnie
w roli muzyka, ale równie dużą frajdę sprawia mi uczenie. Lubię dzielić się swoimi doświadczeniami z ludźmi, którzy pragną rozwijać swoje talenty i pasje.
Wróćmy jednak do sceny. Wojtek jest dzisiaj doceniany przez cały świat, z czego jestem bardzo dumny, bo to jeden z powodów do bycia dumnym Polakiem, ale są to solowe występy. Interesuje mnie, czy z zespołem zapowiada się jakiś wyjazd do Stanów czy na razie nic nie wiesz na ten temat?
Na razie nie ma zaplanowanego żadnego wyjazdu ani PiBandu, ani PiTrio do Stanów.
Jak wyglądała ostatnia trasa z Wojtkiem w Polsce, jesteś zadowolony
z przebiegu, frekwencji, muzycznie i czy kluby nie zawiodły?
Bardzo! Publika dopisała praktycznie na każdym koncercie. Zawsze byliśmy bardzo ciepło przyjmowani, zagraliśmy dużo koncertów. Ostatnia trasa odbyła się z Pilichowski Trio, czyli Wojtek Pilichowski na basie, Michał Trzpioła na gitarze i ja na perkusji. Część starszych utworów, a także kilka nowych, które również spotkały się z dużym entuzjazmem publiki. Nad nowym materiałem pracowaliśmy u naszych znajomych
w Winnicy De Sas w Czeszycach.
Twoja ulubiona płyta, która nigdy się nie znudziła i nie znudzi, każdy taką ma. Jaka jest twoja?
Nie ukrywam, że będąc melomanem, mam dużo faworytów, ale moim absolutnym faworytem jest Phil Collins Live In Dallas, Texas 1985, czyli przywołany przeze mnie wcześniej koncert. Będę z Tobą bardzo szczery – jako dziecko oglądałem go przynajmniej raz dziennie przez kilka lat – reasumując, obejrzałem go już jakieś… kilkaset razy? A może i więcej. I ciągle do niego wracam. Drugim faworytem jest Three Sides Live grupy Genesis z 1982 roku.
O czym dzisiaj marzy Tomek Machański?
Marzę o wielu rzeczach. Po pierwsze o wakacjach albo chociaż jakimś krótkim urlopie – choćby weekend w górach bez telefonu i łączności ze światem. Czy to możliwe…? Hehe, oby! Marzę również o szczęśliwym życiu z moją narzeczoną, z którą w przyszłym roku biorę ślub (życie jak na razie układa się fantastycznie – marzę o utrzymaniu tego stanu). Zacząłem ostatnio myśleć o swojej autorskiej płycie, która też jest jednym z moich marzeń. Marzę także o nieustannych inspiracjach i rozwoju muzycznym, o braku „zastojów” czy innych blokad – chociaż wiadomo, wszędzie musi być zachowany umiar, żeby się nie przegrzać!
Materiał przygotował: Paweł 'Mr Sticky’ Larysz
Zdjęcia: archiwum Tomek Machański