Paweł 'Pawulon’ Jaroszewisz

          Jeden z czołowych polskich metalowych perkusistów, ba, śmiem powiedzieć, światowej czołówki, który wymiata blasty na swojej pięknej perkusji TAMA, z lewej do prawej i z prawej do lewej co najmniej w 260bpm na rozgrzewkę… Nie patyczkuje się i nie owija w bawełnę. Kiedy coś jest kiczowate lub całkiem do dupy, wprost o tym mówi i nie dba o to czy ktoś będzie go za to nie lubił…

          Przygoda z metalem rozpoczęła się niespodziewanie, najpierw klasycznie, później rockowo i zagrzał tron perkusyjny na dobre w metalu. Wybrał jeden z najbardziej wymagających stylów muzycznych, bo w graniu metalu ważne jest wszystko, fizyczna forma, technika, prędkość, precyzja i ciągła harówa na bębnach, bo grać blasty, to jak wydać na siebie wyrok śmierci – jesteś na nie skazany każdego dnia do końca życia, jeśli chcesz być profesjonalistą.

          Jak dba o formę fizyczną i muzyczną, czy jest leniem czy hardocorem, i jak bardzo kocha to co robi i jak duże jest w nim poczucie obowiązku bycia zawsze na 110%, zachowując przy tym mega wielką skromność, która powala mnie na kolana… opowie wam sam, szybki jak błyskawica, były garowy VADER i DECAPITATED, a obecnie w HATE i ANTIGAMA oraz w wielu sesyjnych projektach – Paweł ‘Pawulon’ Jaroszewicz.

Fota 2

Dlaczego metal?

Sam nie wiem w zasadzie. Jakoś tak wyszło, że ta a nie inna forma ekspresji przypasowała mi najbardziej. Zaczęło się klasycznie od Fasolek I Krzyśka Antkowiaka, a następnie od starszych kuzynów podłapałem Guns n Roses, Metallikę, Iron Maiden… Potem było już z górki…

Ile miałeś lat, gdy rozpocząłeś przygodę z perkusją?

Pierwsze “przymiarki” miałem już w wieku kilku lat – rozkładałem sobie pokrywki I taborety i tłukłem się drewnianymi łyżkami. Pierwszy raz siadłem za prawdziwe bębny u znajomych rodziców gdzieś na początku podstawówki – pamiętam jak dziś. Podjarka na maxa :). Następny kontakt miałem, kiedy zmieniłem instrument w szkole muzycznej z pianina na perkusję – w 6 klasie podstawówki. Piano jakoś nigdy mi do końca nie leżało, ale w tamtych czasach bębny nie były traktowane jako pełnoprawny instrument w instytucji zwanej państwową szkołą muzyczną. Zrobiłem 1 rok pod okiem Andrzeja Pochodyły i niestety z racji mocno średnich wyników w nauce (w tej zwykłej szkole) odbyło się szybkie, krótkie cięcie i koniec mojej przygody z muzyką na ten czas. Dopiero w 2 klasie Liceum (czyli w wieku prawie 17 lat) posiadłem pierwsze bębny i od tamtej pory przegrałem życie towarzyskie ( śmiech ).

Trafiłeś na perkusję przypadkowo czy ktoś zainspirował cię do grania bębnach?

Od początku ciągnęło mnie do bębnów – nie wiem dlaczego. Chyba jednym z bodźców był koncert Metalliki – tribute dla Freddy’ego Mercury z 1992 (chyba) roku. Lars I biała Tama – Zajechałem tą taśmę 🙂 Później pojawili się oczywiście inni pałkerzy, ale Lars był pierwszy.

Początki były trudne?

Zawsze są trudne :-)… Ale się uparłem, że jak już mam te bębny, to nie ma zmiłuj. Siedziałem (i dalej siedzę) nad każdą pierdołą do porzygania, aż wyjdzie.

Fota 3

Jeśli chce się dojść na szczyt, to trzeba mieć przede wszystkim dobry plan, czy wystarczy po prostu iść do przodu i robić swoje spontanicznie, jak Ty uważasz?

Nie wiem szczerze mówiąc- nie ma na to przepisu. Trzeba być konsekwentnym I szczerym wobec siebie, to przede wszystkim. Trzeba też reagować na to co się dzieje dookoła. Same umiejętności to może 30 – 40% wszystkiego. Ja raczej niczego nie planuje – bo już nie raz życie pokazało, że wszelkie plany są niewiele warte. Po prostu oczy dookoła głowy i trzeźwe myślenie połączone z ciągłą pracą nad sobą – chyba tak to działa. Jak kiedyś osiągnę jakiś sukces to Ci powiem ( śmiech ).

Czy wystarczy nauczyć się grać metal czy przede wszystkim trzeba go czuć, żeby być w tym naturalny?

Nie ma chyba takiej dziedziny w życiu, której wystarczy się wyuczyć. Ja przynajmniej nie potrafię grać albo robić czegoś czego nie czuję. Może to źle – ale mam to w dupie! Moim zdaniem jeżeli czegoś nie czujesz – nigdy nie będziesz w tym szczery, a co za tym idzie wiarygodny. Ludzie wyczuwają takie rzeczy.

Bycie perkusistą metalowym to konkretny wyczyn fizyczny. Uprawiasz jakiś sport, żeby utrzymać kondycję fizyczną na najwyższym poziomie czy bębny dają ci to wszystko czego potrzebujesz aby utrzymać super formę?

Odpowiem tak: Powinienem uprawiać jakiś sport, lub przynajmniej “ogólno rozwojowy” ale jestem z natury strasznie leniwy i póki co nie udało mi się do tego zmobilizować… Ale próbuję dalej… Aby mieć naprawdę spoko formę trzeba o nią dbać – u mnie z tym jest póki co średnio – może kiedyś ( śmiech ).

Przewinęło się w Twojej karierze wiele ciekawych zespołów, ale jestem ciekaw, który z nich wprowadził cię na zawodową scenę metalową?

Pierwszym bandem, który grał trasy był Hell-Born. Zagraliśmy co prawda tylko 1 trasę po Polsce, ale otworzyło to kolejne furtki. Tak naprawdę każdy band w którym grałem jakoś się do tego wszystkiego przyczynił. Jedno wynikało z drugiego. Np na trasie z Hell-born w Hermh (którego supportowaliśmy) grał sesyjnie na klawiszach Wacek (wówczas Crionics) a w MasseMord – Maciek (wówczas również pałker Crionics). Poznaliśmy się, i jakiś czas później pojechałem z nimi na trasę, kiedy Maciek był niedyspozycyjny. Na basie w Crionics wówczas grał Heniek (Vesania, Rootwater). Jakiś czas później zadzwonił w sprawie zastępstwa w Rootwater – itp itd. Dlatego uważam, że nigdy nie wiesz czy ten mały koncercik w jakiejś szczurowni w Pcimiu dolnym nie zadecyduje o twojej przyszłej “karierze”, bo może akurat poznasz kogoś, kto zadzwoni do Ciebie za 2 lata.

Od początku w Twoim sercu grał metal czy obracałeś się w innych stylach muzycznych?

Metal zawsze był u mnie obok innych gatunków. Wychowywałem się słuchając dużo klasyki, jazzu, rocka, bluesa… wszystko gdzieś się przewijało, a to, że padło akurat na metal – widocznie tutaj zatrybiło najbardziej ( śmiech ), no i nie trzeba aż tyle umieć haha…

Fota

Koncerty to nie wszystko. Dzisiaj perkusiści są wszystkim, nagrywają, realizują dźwięk, wydają płyty, są menadżerami, prowadzą warsztaty, uczą w szkołach lub indywidualnie. Wiem, że należysz do tej grupy i ciekawi mnie, jak to wszystko ogarniasz?

Staram się to ogarniać, cały czas się tego uczę – nie raz się w tym wszystkim gubię. Ale dziś to chyba jedyna droga – jak sam czegoś nie ogarniesz, to najczęściej nie będzie to zrobione jak należy. Staram się być zorganizowany i planować sobie dzień. W zasadzie nie różni się to wiele od prowadzenia własnej firmy. Kwestia samodyscypliny.

Domyślam się, że dzisiaj nie obracasz się już tylko w metalu, ale również w innych stylach muzycznych, ponieważ jesteś nauczycielem, a nauczyciel powinien być uniwersalny. Jak to wygląda u ciebie, jesteś uniwersalny czy skierowany na metalowe nauczanie?

Nie ukrywam, że kiepski ze mnie jazzowiec – mam jednak ciężką rękę, ale pewne rzeczy są uniwersalne. Staram się grać inne style, ale wiadomo na co poświęcam najwięcej czasu :). Jednak wydaje mi się, że istnieje wspólny mianownik w każdym rodzaju bębnienia – i to staram się przekazać na zajęciach. Sam kierunek i co z tym zrobi dana osoba jest już kwestią indywidualną.

Co bardziej lubisz, występować na scenie czy uczyć?

To zupełnie inne wyzwania ( śmiech ). Ciężko to przyrównać. Lubię zarówno jedno jak i drugie.

Zastanawiam się od dłuższego czasu nad tym, dlaczego frekwencja ludzi na koncertach maleje. Jeszcze 10/15  lat temu widok pustego klubu był nierealny, a dzisiaj staje się to standardem. Jak  myślisz, jaki jest powód, brak pieniędzy, lenistwo, przesyt, banalna dostępność materiałów w internecie?

Powodów jest kilka:

Przesyt – dzieje się wszystko I wszędzie – mało kto ma czas śledzić imprezy – więc te mniej rozreklamowane (czyli niszowe) dostają po dupie.

Brak pieniędzy – mało kogo tak naprawdę stać na więcej niż 1 gig w miesiącu / kwartale / tygodniu.

Lenistwo – ludziom mniej się chce wychodzić niż kiedyś – są internety, filmy… a przecież i tak można zobaczyć wszystko na youtubie nie?

Ale też: (I tu będę może niepopularny)

Generalnie niska jakość gigów – coraz więcej młodych bandów wychodzi z założenia, że skoro już gra (lepiej lub gorzej) to jest to wystarczający powód, by ich wielbić – a niestety często jakość samej muzy kuleje – nie mówiąc o show, który jest nieobecny-  I nie chodzi wcale o jakieś drogie produkcje – tylko to jak band wygląda na scenie. Czy jest to band z krwi I kości, który wie po co tam jest I się tam odnajduje czy zbieranina przypadkowych osób generalnie przestraszonych całym zajściem i wyglądających jak łajzy? W dobie popularnego ostatnio klepania po pleckach I amerykańskiego “good job” na każdym kroku każda krytyka jest odbierana jako obraza uczuć, i czepianie się. Nawet nie wspomnę o stawianiu warunków finansowych przez początkujące zespoły – ludzie litości… Najpierw coś od siebie I jak będzie to coś warte to pogadamy. Przynajmniej jak ja zaczynałem tak to wyglądało.

Czy w innych krajach też zauważasz takie zmiany?

Niestety tak.

Fota 1

 

Vogg – nie taki straszny Whiplash jakim go malują?

Waculik jest wymagający, wie czego chce i się nie szczypie! A że przy okazji mało kto to wytrzymuje to już inna sprawa…

Jesteś niesamowity! Podążasz konsekwentnie swoją drogą i to co robisz jest niesamowite. Jesteś absolutnym profesjonalistą. Kolejnym dowodem Twojej klasy jest zespół HATE i ANTIGAMA z którymi oficjalnie współpracujesz. Jesteś zadowolony?

Bez przesady:) Staram się robić to co uważam za słuszne jak najlepiej potrafię I to wszystko. Jest naprawdę wielu znacznie lepszych ode mnie. Jeszcze bardzo daleka droga przede mną. A czy jestem zadowolony? Nie jest źle – oby nie było gorzej to będzie ok :-)…

VADER i DECAPITATED. Chciałbyś cofnąć czas, czy nie ma w Twoim życiu czasu na oglądanie się za siebie?

To wszystko miało swój czas i miejsce. Karawana jedzie dalej – nie ma sensu rozmyślać nad tym co było – lepiej zająć się tym co jest i będzie.

Mówią o Tobie, że jesteś tytanem pracy. Zgadzasz się z tym co mówią ludzie?

Po prostu podchodzę poważnie do tego czym się zajmuję. Jakbym pracował na etacie to poświęcałbym na to przynajmniej 8 godzin dziennie prawda? Więc jeżeli jest to moją pracą, dlaczego miałoby być inaczej? Nie lubię nic robić na pół gwizdka – albo max albo nic – taki już jestem.

Fota 4

Skoro mówimy o ciężkiej pracy. Jak wygląda Twój dzień treningowy?

Jest dość zróżnicowany – wszystko zależy od tego ile mam bieżących spraw do załatwienia. Czasem większość czasu poświęcam na naukę materiału do nagrań / koncertów itp. Jeżeli mam więcej czasu na swoje ćwiczenie – to to właśnie robię. Ostatnio siadłem do dwójek z akcentem “na i”. Nigdy nie poświęciłem na to odpowiednio dużo czasu i teraz chcę to nadrobić. Jednak zawsze ćwiczę jedynki rękami i stopami. – Mam taki “zestaw obowiązkowy” – ok. 2 godziny wprawek dziennie. Jedynki to 95% tego co gram, więc nad tym siedzę najwięcej.

Czyli ulubione ćwiczenie to jedynki?

Tak, jedynki rękami i nogami w 10 minutowych seriach w różnych konfiguracjach. W sumie 2 godziny treningu – wg. Przepisu niejakiego Eugene Ryabchenko – polecam!!!

Jakie wyzwania przed Tobą?

Niekończąca się pogoń za perkusyjnym króliczkiem… Lepiej ogarniać swoje sprawy około muzyczne no i oczywiście kondycja – może wreszcie się zmobilizuję :-)…

Gratuluje powiększenia rodziny i życzę samych sukcesów!

Dzięki wielkie w imieniu moim, Iwony i Kuby. Wzajemnie – wytrwałości i motywacji do działania przede wszystkim! Dzięki za wywiad!

 

Materiał przygotował: Paweł 'Mr Sticky’ Larysz

Zdjęcia: archiwum Paweł Jaroszewicz