ZILDJIAN DAY W POLSCE – INTERNATIONAL DAY 2014… CZĘŚĆ TRZECIA – WALKA WIECZORU ;-)…

KONCERTY

Łosoś

Runda I – Tomasz Łosowki

Koncerty główne rozpoczęły się o 20:15. Jako pierwszy wyszedł na scenę Tomasz Łosowski, którego przywitano wielkimi brawami. Tomasz dał niesamowity występ i pokazał światową klasę. Jest bardzo elastycznym muzykiem, kompozytorem, perkusistą, który potrafi zaczarować każdym stylem muzycznym. Miałem wrażenie, że pod rękami Tomka blachy nie wytrzymają zbyt długo, ponieważ grał z tak wielkim zaangażowaniem             i oddaniem, że trzęsła się cała sala. Jestem pewien, że nie tylko ja, ale i cały klub, czuł potężne uderzenie stopy, które wypychało wszystkich z klubu razem z metalowymi drzwiami ;-)… Po jego występie pomyślałem sobie, że mogę spokojnie jechać do domu, bo czego więcej można oczekiwać po tak wyśmienitym występie? Po czterech fantastycznych utworach, które Master Łoś zaprezentował, podziękował wszystkim fanom za przybycie. Jak sam powiedział – wasze liczne przybycie, jest zapłatą za wieloletnią i ciężką pracę, bo bębny to ciężka praca – dziękuje wam wszystkim!

Owczarz

Runda II – Radosław Owczarz

Kolejnym naszym rodzimym perkusistą był Radosław Owczarz, który absolutnie zaczarował swoją grą. Jego styl gry, lekkość, luz, czucie i groove, porwały serca wszystkich obecnych w klubie.

Radek wystąpił z niesamowitym Konradem Bilińskim, który przykuwał ogromną uwagę całego klubu swoim śpiewem i piękną harmonią na białych  i czarnych. Cały występ tych dwóch utalentowanych muzyków skupiony był na pięknym i mocno osadzonym groovie, co było naprawdę magiczne.

Stojąc i patrząc na tych młodych, uśmiechniętych muzyków, przypomniałem sobie, gdy stałem przed wejściem i słyszałem próbę dźwięku Radka i Konrada ( jeszcze o tym nie wiedziałem, że jest ich tylko dwóch ), pomyślałem –    „Jaki fantastyczny zespół, jak to brzmi, jaki groove i energia”. I co? Okazało się, że jest ich tylko dwóch ( perkusja i klawisz ). Wielki szacunek dla Radka            i Konrada!

Dlaczego tak bardzo doceniam polską stronę muzyczną? Ponieważ, wyrosłem z tego, że Ameryka jest najlepsza i dojrzałem do tego, aby powiedzieć, że polski rynek muzyczny i perkusyjny jest absolutnie fascynujący i inspirujący.

Mangini

Runda III – Mike Mangini

Nadszedł czas na stronę amerykańską reprezentowaną przez Mike Manginiego, którego powitano bardzo gorąco, a on sam wyszedł na scenę równie uśmiechnięty jak my wszyscy. Przywitał wszystkich bardzo ciepło, ubrany luzacko w czapeczkę, spodenki i koszulkę Zildjiana.

Powiedział bardzo prosto, że zagra dzisiaj subiektywnie, takie solo, aby zdradzić nam, jak się czuje. Okazało się, że tego dnia, czuł się bardzo dobrze i zagrał bardzo dobre solo, absolutnie zwariowane i czysto techniczne, jak przystało na Mike’a. Ogólnie dało się odczuć, że jest  w ten dzień bardzo szczęśliwy, bardzo dużo rozmawiał, żartował, szukał telefonu w swojej torbie, w którym miał mp3 z podkładami Dream Theater. Było to wszystko bardzo zabawne i prawdziwe. Zobaczyć Manginiego z tak bliska, było czymś wyjątkowym, ponieważ, kiedy byłem na koncercie w Spodku, gdy Mangini rozpoczynał karierę z DT, nie odczułem takich emocji. Dzisiaj rozumiem,     że pan Mangini jest na odpowiednim miejscu i jest absolutnie idealnym zastępcą Portnoy’a. Potrafił sam żartować, że to nie jego wina, że gra w DT,  to wina Mike’a, ponieważ sam odszedł ;-)… I wtedy wszyscy wybuchnęli śmiechem ;-). Najistotniejsze, o czym powiedział nam podczas ZD, to, żeby czuć, co robimy, więc jeśli mamy ochotę grać na wielkim zestawie i szaleć   na nim z lewej do prawej strony, to tak właśnie powinno być. Dlatego trzeba podążać za głosem serca i czynić tak, jak ono nam podpowiada. Mangini podkreślił, iż on zawsze czuł, że chcę tak grać, że chce mieć taki zestaw         i dlatego jest tu, gdzie jest, ponieważ zawsze podążał za głosem serca i ciężko trenował. Na koniec życzył nam, żeby każdy z nas podążał za głosem serca, bo wtedy dojdziemy do celu.

Przyznam, że to była bardzo wzruszająca wypowiedź, bo gdy Mike o tym mówił, to prawie oderwał się od ziemi!          Po występie podziękował wszystkim za świetną atmosferę, a organizatorom i technicznym za świetną robotę.

Harrison

Runda IV – Gavin Harrison

Niestety, to będzie ostatnia runda, nie lepsza, nie gorsza, ale najciekawsza. Pierwszy raz w życiu zobaczyłem i usłyszałem tego człowieka na żywo            i zostałem zaczarowany jego skromnością, angielskim humorem i wielką muzykalnością. Od dawna śledziłem jego video na youtube z różnych festiwali, ale na żywo poczułem to w 100%.

Jest perkusistą Porcupine Tree  oraz King Crimson. Zachęcam do zapoznania się z jego muzyczną historią, ponieważ jest bardzo bogata i ciekawa.

Wyszedł na scenę jako ostatni. Zanim zasiadł za bębny, powiedział słowa uznania dla Manginiego, mówiąc – Obserwuję Mike’a każdego wieczoru          i muszę wam powiedzieć, że dzisiaj czuję się naprawdę świetnie, bo zagrał fantastyczne solo, dlatego należą się dla niego jeszcze raz wielkie, wielkie brawa! I rozpoczął swoje show…

Zagrał z podkładami Porcupine Tree, które od pierwszego uderzenia powaliły wszystkich na łopatki, a mnie na pewno, ponieważ usłyszałem od razu        tę absolutną muzykalność w jego brytyjskiej duszy. Najbardziej utkwił w mojej głowie utwór The Sound Of Muzak – świetny utwór.

Między utworami Gavin zachęcał do zadawania pytań, żartował i odpowiadał z wielką serdecznością. Odniosłem wrażenie, że to bardzo skromny człowiek, który cały czas podąża za głosem serca, doskonaląc swój warsztat perkusyjny.

Bardzo istotne pytanie padło od jednego z uczestników Zildjian Day.        „Czy można osiągnąć sukces, ucząc się samemu bez żadnego nauczyciela?” Gavin odpowiedział krótko –  Niestety nie! Musi być ktoś, kto pokieruje tobą, żeby nie popełniać błędów, a przynajmniej popełniać mniej.

Niestety, zdarza się często tak, że wielu perkusistów ćwiczy bardzo dużo        i bardzo źle i na końcu pojawia się rozczarowanie, bo okazuje się, że nic z tych ćwiczeń nie wyszło na dobre, dlatego potrzebny jest ktoś, kto będzie miał na nas oko.

Dla Harrisona muzyka i gra na perkusji, to taka wielka góra, na szczyt której, cały czas się wspina!

Happy End

Koniec

Na koniec wszyscy uczestnicy z biletem V.I.P. mogli zostać i zrobić sobie wspólną fotkę z wszystkimi artystami wieczoru ZD i przy okazji wymienić myśli, refleksje, sugestie.

Ogromne brawa i gratulacje należą się firmie ADAMUSIC.PL                        za zorganizowanie wspaniałej imprezy, która na pewno zostanie w pamięci wszystkich uczestników imprezy ZD na długie, długie lata, ale zanim o niej zapomnimy, miejmy nadzieję, że zaskoczy nas kolejna ;-)…

Tekst: Paweł 'Mr Sticky’ Larysz

Zdjęcia: Archiwum Facebook, Tomasz Łosowski